Córka wielu ojców

Każdy mężczyzna w Kenii chce dziś ją mieć za żonę. Ma na koncie bankowym w Monako milion dolarów za zwycięstwo w cyklu mityngów Złotej Ligi. Nazywa się Pamela Jelimo. W grudniu skończy 19 lat. Jest także mistrzynią olimpijską w biegu na 800 m.

Aktualizacja: 13.10.2008 17:44 Publikacja: 13.10.2008 13:32

Zwyciężczyni ostatniej edycji Złotej Ligi, biegaczka Pamela Jelimo

Zwyciężczyni ostatniej edycji Złotej Ligi, biegaczka Pamela Jelimo

Foto: AFP

Pół roku temu nawet w Afryce nikt nie znał Jelimo, bo tytuł mistrzyni kontynentu juniorek na 800 m, to nie jest powód do specjalnego rozgłosu. Biegała, bo bieganie w kenijskiej prowincji Rift Valley, a zwłaszcza w dystrykcie Nandi, to jest dla wielu osób pomysł na dostatnie życie.

Tu swoją drogę do sławy zaczynali przecież mistrz olimpijski Kipchoge Keino i zwycięzca ostatniego maratonu londyńskiego Martin Lel, żeby wymienić sławy różnych pokoleń. Biegała, bo jej matka Esther Cheptoo Keter zwana Rhodą też kiedyś była lekkoatletką, obiecującą sprinterką na 200 i 400 m, tylko los nie dał matce szansy. Była w rodzinie najstarszą z córek, a jak w rodzinie z plemienia Nandi nie ma chłopaków, to wielowiekowa tradycja każe najstarszej z dziewcząt przejąć rolę syna. „Ożeniona z domem” mówi się wtedy, bo jej obowiązkiem staje się dożywotnia opieka nad rodzicami, dbanie o gospodarstwo i dochody, nie ma mowy o małżeństwie.

[srodtytul]Krowa pomogła w egzaminach[/srodtytul]

Nikt nie powie jednak złego słowa, jeśli „ożeniona z domem” wyda na świat dziecko, a nawet kilkoro dzieci, byle nie trzeba było zawracać sobie głowy ustalaniem ojcostwa, na co w zasadzie istnieje zgoda obu stron. Pani Esther Cheptoo Jeter ze wsi Kaptomok urodziła samotnie dziewiątkę, trzech chłopców, sześć dziewczynek.

Pamela Jelimo była trzecią z nich. Bieganie na poważnie córka zaczęła w szkole średniej. Miała 13 lat, silne nogi i ręce, wyćwiczone przy opiece nad kilkoma krowami. Nauczyciel gier zespołowych szkoły w Koyo Philip N'geno przypomina sobie, że biegała z chłopakami, żeby być jeszcze lepsza. Chłopaki tego nie lubili, gdyż przegrać z dziewczyną to był wstyd na ładnych parę dni.

Co jakiś czas szła do szkoły, ale zaraz wracała do domu, bo dyrekcja sprawdzała opłaty i wychodziło, że pani Keter wciąż zalega. Wtedy matka szła do komórki i płakała, a Pamela przychodziła do niej i mówiła, żeby przestała, bo to da się załatwić. Dyrektor Daniel Maru zawsze dawał się przebłagać i pozwalał na dalszą naukę. Kazał jednak zapłacić za ostatni rok i rejestrację do końcowych egzaminów, gdyż bez tego dziewczyna nie mogłaby ubiegać się o ewentualne stypendium na amerykańskim uniwersytecie.

Tak naprawdę, to dyrektor Maru miał zwyczajnie dobre serce, bo choć Pamela biegała szybko i wygrywała regionalne zawody jak chciała, to uważał, że i tak czekały ją po maturze szybki ślub i praca, a nie jakieś wyśnione medale i rekordy. – Matka sprzedała ostatnią krowę na te ostatnie opłaty – mówił dyrektor – sporo ryzykowała – dodaje i nie wypomina już 370 zaległych dolarów.

[srodtytul]Posterunkowa dumą Kenii[/srodtytul]

Jelimo skończyła szkołę i poszła pracować w policji. Dla biegaczy to jedno z dwóch rozwiązań na ciąg dalszy kariery, drugim jest wojsko, ale tam dziewczynom trudniej. Posterunkowa Jelimo zarabiała w szylingach kenijskich równowartość 160 dolarów miesięczne, czyli skromnie, ale ćwiczyła już z kadrą. Potem była sportowa bajka. Od kwietnia do września 2008 roku biegała na 800 metrów dwanaście razy.

Wszystkie wyścigi wygrała, w tym sześć w mityngach Złotej Ligi i ten w Pekinie. Poprawiła rekord świata juniorek i rekord Afryki. Zbliżyła się do 25-letniego rekordu świata Jarmili Kratochvilovej tak, jak żadna inna na biegaczka na świecie. Stała się dumą Kenii. Powiedziała, że olimpijski sukces zawdzięcza między innymi temu, iż codziennie piła mursik, kenijskie zsiadłe mleko, jakoś sprytnie przemycone do Chin. Gdy wracała do Nairobi, plakaty z napisem „Wyjdź za mnie! ” pokazywano jej już na lotnisku.

Została przyjęta przez prezydenta, premiera i dowódcę sił zbrojnych. Przyjęta i obdarowana jak tylko Kenia potrafi najlepiej. Rząd i prezydent przekazali 11 tys. dolarów oraz paszport dyplomatyczny. Drugie tyle dorzucił Safaricom. Kenijski oddział banku Barclays oraz komenda główna policji dołożyły po 3700 dolarów, Equity Bank 3000, a biznesmen Ali Punjani, supermarkety Nakumatt oraz Kenijska Korporacja Rurociągowa po 1500. Firma Blue Shield Company opłaciła biegaczce polisę ubezpieczeniową na życie wartą 147 tys. dolarów, nawet sklep sportowy w Nairobi dał nagrodę 300 dolarów.

[srodtytul]Sukces ma wielu ojców[/srodtytul]

Dziewczyna z Kaptamok latała po kraju rządowym helikopterem. Choć sama jest tylko posterunkową, to jej ochroną zajmował się główny szef policji. W południowym dystrykcie Nandi uroczystości z udziałem niemal całej rady ministrów odbyły się w kilku miejscowościach. W stolicy dystryktu postawiono wielki billboard z podobizną mistrzyni. W Kapsabet ma już swoją ulicę, jeszcze nie utwardzoną, ale to i tak zaszczyt, bo nazwy ulic daje się politykom. Firma energetyczna obiecała także, że do nowego domu mamy Pameli Jelimo, już z cegieł, będzie podciągnięty prąd.

I wszystko było pięknie, gdyby nie to, że w każdym miejscu biegaczka słyszy okrzyki Kenijczyków: „Zostań moją żoną! ”. Prawdę powiedziawszy to nie jest największa przykrość. Najbardziej zła jest Esther Cheptoo Jeter, gdy czyta lub słyszy, ilu ojców ma jej zdolna córka. Zgłaszają się teraz codziennie młodzi i starzy i przysięgają na wszystko, że kochają swoją Pamelę bardzo. Nie pomaga nawet, jak pani Keter wyjaśnia dookoła, że to ona jest i matką, i ojcem.

Pół roku temu nawet w Afryce nikt nie znał Jelimo, bo tytuł mistrzyni kontynentu juniorek na 800 m, to nie jest powód do specjalnego rozgłosu. Biegała, bo bieganie w kenijskiej prowincji Rift Valley, a zwłaszcza w dystrykcie Nandi, to jest dla wielu osób pomysł na dostatnie życie.

Tu swoją drogę do sławy zaczynali przecież mistrz olimpijski Kipchoge Keino i zwycięzca ostatniego maratonu londyńskiego Martin Lel, żeby wymienić sławy różnych pokoleń. Biegała, bo jej matka Esther Cheptoo Keter zwana Rhodą też kiedyś była lekkoatletką, obiecującą sprinterką na 200 i 400 m, tylko los nie dał matce szansy. Była w rodzinie najstarszą z córek, a jak w rodzinie z plemienia Nandi nie ma chłopaków, to wielowiekowa tradycja każe najstarszej z dziewcząt przejąć rolę syna. „Ożeniona z domem” mówi się wtedy, bo jej obowiązkiem staje się dożywotnia opieka nad rodzicami, dbanie o gospodarstwo i dochody, nie ma mowy o małżeństwie.

Pozostało 82% artykułu
Lekkoatletyka
Diamentowa Liga. Armand Duplantis i Jakob Ingebrigtsen wrócą do Polski po pierścień
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem