Siłacze podejrzani jak zawsze

Miotacze i miotaczki nie pozbyli się w Londynie dopingowego garbu. Nadieżda Ostapczuk straci złoty medal

Publikacja: 21.08.2012 00:36

Nadieżda Ostapczuk – najpierw order, potem wstyd

Nadieżda Ostapczuk – najpierw order, potem wstyd

Foto: PAP/EPA

Kulomiotka z Białorusi to dopingowy wschodnioeuropejski wzorzec ostatnich lat. Zawsze mocna w zawodach krajowych, rzadko obecna za granicą, ale jak już, to zwykle zwycięska.

Brązowy medal olimpijski w Pekinie, złoto i trzy srebra mistrzostw świata to była jej wizytówka. Niski głos i niezbyt dobra cera też, co sportowcy z innych ekip wypominali jej niekiedy, wedle ostatnich obyczajów, na Twitterze.

Nadieżda chciała nadal wygrywać, ale Valerie Adams z Nowej Zelandii wydawała się ostatnimi laty mocniejsza. W Londynie Ostapczuk badano dwa razy – 5 sierpnia przed finałem, i dzień później po decydującym konkursie. W obu próbkach znaleziono środek anaboliczny metenolon – raczej starego typu, dziś dość łatwy do wykrycia.

Ciąg dalszy też był łatwy do przewidzenia: najpierw zaprzeczenia kulomiotki, po dwóch dniach atak, a nawet dwa – pierwszy na byłego trenera, szefa białoruskiej lekkiej atletyki Anatolija Badujewa, drugi na tę, której przyznano złoto, czyli Adams.

Pomysł z Badujewem wygląda ciekawiej, trener został niedawno aresztowany pod zarzutem defraudacji pieniędzy i wyłudzania ich od białoruskich lekkoatletów i ich szkoleniowców pod groźbą ujawnienia... dopingu. Wersja Ostapczuk brzmi zatem: jestem ofiarą, to zemsta Badujewa, bo nie poddałam się szantażowi. Co do oskarżeń skierowanych przeciwko swej głównej rywalce, to żadnych konkretów Ostapczuk nie podała.

Władze sportu Białorusi poinformowały, że równolegle z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim i z Międzynarodowym Stowarzyszeniem Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) wdrożą odpowiednie śledztwo, ale jego wynik w kraju kulomiotki już chyba jest znany, bo Ostapczuk została przyjęta przez prezydenta i za zasługi dostała z jego rąk Order Ojczyźniany trzeciej klasy.

Afera z kulomiotką, pierwszą osobą, która straciła złoto igrzysk w Londynie, przesłoniła inne, równie niezręczne dla miotaczy fakty. Trzykrotny mistrz świata w rzucie młotem Iwan Tichon (też Białoruś) został wyrzucony z igrzysk w Londynie przed eliminacjami po tym, jak MKOl dostarczył dowody, że w próbkach pobranych w 2004 roku w Atenach znajdował się doping. Tichon zdobył srebro w Atenach. Nieoficjalne źródła mówiły także o dopingu wykrytym u Białorusina w 2005 roku podczas mistrzostw świata w Helsinkach, ale ten komunikat jeszcze czeka na potwierdzenie.

Tichon miał także problemy w 2008 roku w Pekinie, gdy razem z rodakiem Wadimem Diewatowskim zostali pozbawieni brązu i srebra z powodu zbyt wysokiego poziomu testosteronu w próbkach. Tłumaczenia sportowców zawierały argumenty o długiej wstrzemięźliwości seksualnej i dużym spożyciu owoców morza. W Sądzie Arbitrażowym odzyskali medale. Ich prawnicy dobrze wykorzystali luki proceduralne, sąd mógł tylko dodać, że wyrok nie oznacza oczyszczenia z zarzutów dopingu.

Na igrzyska w Londynie w ogóle nie dojechał węgierski dyskobol Robert Fazekas, którego usunięto z ekipy po wykryciu, że brał stanozolol. W Atenach Fazekas zdobył na krótko złoto, a potem je stracił, gdy nie można było pobrać od niego próbki moczu (tłumaczył to względami psychologicznymi i religijnymi).

Trenerem Fazekasa jest były młociarz Adrian Annus, ten sam, który w Atenach miał złoto, ale zabrano mu je z powodu próby oszustwa przy pobieraniu próbki (do pojemnika wlał nie swój mocz).

O węgierskich miotaczach nie można powiedzieć, że wiele się nauczyli. Dyskobol Zoltan Kovago (srebro w Atenach po dyskwalifikacji Fazekasa, niedawno brąz w Helsinkach podczas ME) też nie był w Londynie, bo tuż przed igrzyskami zdyskwalifikowano go na dwa lata za unikanie badań.

Obraz uzupełnia wykluczenie z igrzysk siłaczek z Mołdawii. Marina Margiewa miała rzucać młotem, Natalia Artic dyskiem. U obu znaleziono ślady dopingu w próbkach krwi pobranych przed zawodami olimpijskimi.

Wobec takich okoliczności trudno się dziwić, że niemal każdy komunikat o złocie w rzucie młotem dla Rosjanki Tatiany Łysenko zaczynał się od słów: „zdyskwalifikowana na dwa lata za doping w 2008 roku". Nie była wówczas sama. Wpadła z Gulfią Chanafajewą i Jekateriną Choroszych.

MKOl podaje, że w przyszłym tygodniu ujawnionych zostanie pięć kolejnych przypadków dopingu z igrzysk w Atenach. Może w rzutach też. Kontrolerów nagli czas, bo 29 sierpnia mija 8-letni termin składowania próbek olimpijskich.

Z Londynem kontrola ma czas do 2020 roku. Poczekamy, zobaczymy.

Kulomiotka z Białorusi to dopingowy wschodnioeuropejski wzorzec ostatnich lat. Zawsze mocna w zawodach krajowych, rzadko obecna za granicą, ale jak już, to zwykle zwycięska.

Brązowy medal olimpijski w Pekinie, złoto i trzy srebra mistrzostw świata to była jej wizytówka. Niski głos i niezbyt dobra cera też, co sportowcy z innych ekip wypominali jej niekiedy, wedle ostatnich obyczajów, na Twitterze.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Lekkoatletyka
Robert Korzeniowski zaprasza. Święto chodu w centrum Warszawy
Lekkoatletyka
Korzeniowski Warsaw Race Walking Cup po raz czwarty
Lekkoatletyka
Upadek domu Ingebrigtsenów. Czy ojciec jednego z najlepszych biegaczy świata krzywdził dzieci?
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna znów pobił rekord świata. Czy zrobił to uczciwie?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego. Najstarszy polski mityng wraca na Stadion Śląski