Bolt zrobił swoje, ale łowcy dopingu też. Jest pierwsza osoba, która opuściła Moskwę z powodu, jak się sądzi, złego wyniku testu. To Kelly-Ann Baptiste z Trynidadu i Tobago, która miała biec na 100, 200 i 4x100 m. Sprinterka ma 26 lat, trzeci czas sezonu na 100 m (10,83), była dwa lata temu w Daegu brązową medalistką i należy do tej samej grupy treningowej z Florydy, w której ćwiczył Tyson Gay. Komunikat oficjalny rzecznika drużyny Trynidadu brzmi: – Opuściła z własnej woli zawody i udała się w drogę powrotną do swego ośrodka treningowego. Wkrótce mamy poznać szczegóły.
Trudno przy Bolcie przechodzić do historii, ale jednej osobie może się uda. Brytyjczyk Mo Farah został nowym mistrzem na 10 000 m i chce także wygrać, tak jak w Londynie, bieg o połowę krótszy. Jedynym biegaczem, który po podwójnym złocie olimpijskim na 5 000 i 10 000 m zdobywał na tych dystansach mistrzostwo świata, był Etiopczyk Kenenisa Bekele (w Pekinie – 2008 i Berlinie – 2009).
Połowa roboty już za Farahem, choć łatwo nie było. Ten, który w Daegu zabrał mu złoto, Etiopczyk Ibrahim Jeilan, znów się czaił, nawet wydawało się, że z Kenijczykami założył krótkotrwałą spółkę do walki z Brytyjczykiem. Farah nie dał się jednak zablokować i szybkości na ostatnim okrążeniu miał tyle, że żadne groźby rywali nie były mu przeszkodą. Medal zadedykował trzem córkom, których z powodu treningów nie widział od miesięcy.
Polskie emocje związane z mistrzostwami zaczęły się właściwie już w piątek w Szwajcarii, gdzie Marcin Lewandowski walczył z tamtejszymi służbami o możliwość wyjazdu do Moskwy. Poszło o zniszczony paszport Polaka. Była w nim rosyjska wiza, ale lekko naddarta okładka spowodowała, że urzędnicy uznali dokument za nieważny. Nerwy były, ale polski konsul pomógł, Lewandowski w trybie nadzwyczajnym dostał nowy paszport i przestemplowano mu wizę. Zdążył dojechać na Łużniki tuż przed startem sobotnich eliminacji na 800 m, w pośpiechu zakwalifikował się do półfinałów, a w niedzielę już całkiem spokojnie był w półfinale trzeci, dobry czas 1.44,56 dał mu awans do finału. – Teraz wierzę w medal – mówił za metą. Adam Kszczot nie awansował z dość prozaicznego powodu – zabrakło formy po kontuzjach i małym wypadku podczas ostatnich przygotowań w Spale.
Tam, gdzie startowali Polacy, z reguły nie było nudno. Młociarze Paweł Fajdek i Szymon Ziółkowski także zapewnili sobie awans do dzisiejszego finału, choć granicy 77 metrów nie przekroczyli.
Żaneta Glanc była siódma w finale rzutu dyskiem, narzekała na technikę swych prób, ale może miała też w głowie poczucie winy za wypadek Ukrainki Natalii Semenowej. Brązowa medalistka ostatnich mistrzostw Europy została przypadkowo uderzona przez Polkę podczas sobotnich kwalifikacji. Świadkowie potwierdzili – Glanc rozgrzewała się z dyskiem w dłoni, nie widziała, że ktoś za nią stoi, machnęła mocno, pech, że trafiła w nos Ukrainki. Nos złamany, krwi dużo, każdy by się przejął. Aby zdobyć medal dzień później jednak trzeba było rzucić ponad 65 m, najlepsza próba Polki to 62,90.