Połowa mistrzostw szybko minęła, drugą zaczęły w czwartkowy ranek eliminacje kulomiotów. Tomaszowi Majewskiemu poszły dobrze. Podwójny mistrz olimpijski uzyskał najpierw 20,02 m, zaraz potem poprawił się na 20,76 (11 cm za granicę awansu) i mógł zejść ze stadionu w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
– Miałem pchnąć za linię 20,65 m i tak zrobiłem. Nie ma w tym wielkiej historii. Wielkich nerwów też nie było, mam doświadczenie i wiele takich eliminacji za sobą. Niespodzianek w finale nie będzie, wygląda na to, że Ryan Whiting spokojnie w piątek wygra mistrzostwa. Pokazał siłę. Ja spróbuję walczyć o jakikolwiek medal – mówił Majewski.
Whiting rzeczywiście wydaje się poza zasięgiem, tego lata wygrać z nim nie potrafił nikt, w eliminacjach pchnął kulę na odległość 21,51 w jedynej próbie.
Granicę kwalifikacyjną pokonali, oprócz Amerykanina i Polaka, jeszcze tylko młody Czech Ladislav Prašil (20,90) oraz mistrz świata z Daegu Niemiec David Storl (20,71). Piąty wynik miał niezmordowany Reese Hoffa – 20,42. To są główni kandydaci do końcowych zaszczytów. Drugi Polak, Jakub Szyszkowski, odpadł. Początek finału dziś o 18.10.
Heidler odpadła
Na Majewskim polskie atrakcje piątku się nie kończą. Wcześniej, już od 17. do koła rzutu młotem wyjdzie Anita Włodarczyk. Eliminacje odbyły się w środę, po nich znacznie więcej, niż o bardzo dobrym rzucie Polki (76,18 i pierwsze miejsce) mówiono o fatalnym starcie rekordzistki świata Betty Heidler.