Na razie Polska na brązowo

Dyskobole zakończyli mokry dzień mistrzostw Europy w Zurychu. Wygrał, jak się spodziewano, Niemiec Robert Harting, Robert Urbanek był trzeci, Piotr Małachowski czwarty. Drużynowo w środę górą Brytyjczycy: złoto dla Mo Faraha (10000 m), Jamesa Dasaolu (100 m) i Tiffany Porter (100 m ppł)

Publikacja: 14.08.2014 00:48

Na razie Polska na brązowo

Foto: AFP

Konkurs miotaczy nikogo nie zadowolił. Może to po części wina pogody, może silny wiatr i deszcz oraz późna pora trochę rozbroiły uczestników, bo emocje były umiarkowane, napięcie dozowane oszczędnie, próby, uśredniając poziom, dość przeciętne.

Harting dopiero w trzeciej kolejce rzucił jak potrafi – 66,07 m. Ponieważ rywale nie naciskali, najbliższy z nich, stary znajomy Gerd Kanter nie przekroczył 65 m, a obu Polaków twardo zatrzymała granica 64 m, niemiecki mistrz nie zmobilizował się, by sukces podkreślić jakimś bardziej znaczącym rezultatem.

Wygrał, koszulkę zdjął grzecznie bez dramatycznego rozdzierania (sprawa o znieważenie godła niemieckiego z powodu poprzedniego rozdarcia ponoć jest już w sądzie) i z uśmiechem pokazał goły tors. Polacy walczyli, ale też nie znaleźli w sobie tyle mocy, by bić rekordy i Hartinga.

Piotr Małachowski już w eliminacjach narzekał na problemy z techniką, w finale wszystko się potwierdziło, a gdy technika uciekła, to samą siłą nie dało się wiele osiągnąć. Więcej pochwał należy się wicemistrzowi Polski Robertowi Urbankowi. Wprawdzie rekord życiowy ma bliski 67 metrom, a tym razem osiągnął 63,81, ale w tym nerwowym konkursie jednak potrafił wykrzesać z siebie tyle energii, by zdobyć medal – pierwszy w wielkiej imprezie międzynarodowej. To się liczy.

Największą gwiazdą drugiego dnia mistrzostw (nie licząc Usaina Bolta na trybunach) był Mo Farah, pierwszy w biegu na 10 000 m. Wciąż jest najlepszy w tym biznesie, choć złoto nie przyszło mu łatwo. Trochę musiał się pomęczyć walką z dwoma młodymi, trochę nieobliczalnymi Kenijczykami w startującymi w barwach Turcji.

Kto bał się o formę brytyjskiego mistrza olimpijskiego (były powody, Farah wycofał się z Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej z powodu zaburzeń rytmu serca), ten się uspokoił. Na ostatnim okrążeniu mistrz może nie był przesadnie szybki, ale kontrolował sytuację od startu do mety. – Zwycięstwo w mistrzostwach Europy wiele dla mnie znaczy. Byłem poważnie chory parę tygodni temu, ale potem treningi poszły dobrze – mówił.

Brytyjczycy pękali z dumy, bo w tym biegu drugi był też ich rodak, Andy Vernon, który dzielnie wyprzedził biegaczy Turcji na ostatniej prostej. Jeszcze więcej dumy dało imperium zwycięstwo Jamesa Dasaolu w królewskim biegu na 100 m. Przyjemność była tym większa, że Brytyjczyk pozbawił szansy na trzecie kolejne złoto w ME Christophe'a Lemaitre'a. Francuz był drugi i w widoczny sposób odbierał ten wynik jako porażkę.

Czasy na 100 m nie były rewelacyjne, granicy 10 sekund złamać się nie dało, ale pogoda przeszkadzała nie tylko dyskobolom. Fachowcy wspominali także, że nowa nawierzchnia stadionu Letzigrund raczej nie sprzyja sprinterom. W półfinałach nie wystąpił lepszy z Francuzów, Jimmy Vicaut, zmogła go kontuzja prawego uda, nie pobiegnie także w sztafecie 4x100 m, więc kolejne sprinterskie złoto dla Wielkiej Brytanii wydaje się dość prawdopodobne.

Wieczorne konkurencje przyniosły jeszcze kilka polskich radości, największe w męskich półfinałach na 800 m. Do finału awansowała cała trójka Polaków, gdyż Artur Kuciapski wytrzymał mocne tempo w pierwszym biegu (1.46,05 – 2. miejsce), a Adam Kszczot (1.47,12) i Marcin Lewandowski (1.47,14) z profesjonalnym spokojem ograli rywali w drugim. Szykuje się wielki polski bieg w piątek o 19.55.

Dobrze pobiegła Małgorzata Hołub w półfinale na 400 m, była trzecia (52,58) i też jest w finale. Justyna Święty (52,85) nie awansowała. Z trójki Polaków na 400 m do finału dostał się tylko mistrz Polski Jakub Krzewina – w swym biegu był czwarty, ale biegł szybko (45,47), więc awans zdobył dzięki dobremu czasowi. Łukasz Krawczuk (46,24) i Rafał Omelko (46,69) muszą na swą medalową szansę czekać do sztafety 4x400 m.

Patryk Dobek ustanowił w półfinale biegu na 400 m ppł. wartościowy rekord życiowy (49,13), ale skoro był w swej serii trzeci, to do finału się nie dostał, zabrakło mu kilku setnych sekundy. Odpadła także Anna Jagaciak-Michalska w eliminacjach trójskoku (13,59 dało tylko 15. miejsce).

Czwartek z polskiej perspektywy to może nie jest dzień na medal, nawet na brązowy (znacznie więcej szans rysuje się w piątek), ale nudy na pewno nie będzie. W eliminacjach startują m. in. młociarze Paweł Fajdek i Szymon Ziółkowski oraz tyczkarze Piotr Lisek, Robert Sobera, Paweł Wojciechowski, a także oszczepnik Łukasz Grzeszczuk i Karol Zalewski w sprincie na 200 m; siedmiobój zaczyna Karolina Tymińska, w półfinale (i może w finale) walczyć będzie Artur Noga na 110 m ppł., finał mają przeszkodowcy Mateusz Demczyszak i Krystian Zalewski.

Kiedyś czekalibyśmy jeszcze niecierpliwie na finał skoku o tyczce kobiet, ale tym razem to przyjemność dla innych.

Podium i okolice

KOBIETY


100 m:


1. D. Schippers (Holandia) 11,12


2. M. Soumaré (Francja) 11,16


3. A. Nelson (W. Brytania) 11,22


100 m ppł.:


1. T. Porter (W. Brytania) 12,76


2. C. Billaud (Francja) 12,79


3. C. Roleder (Niemcy) 12,82


Skok w dal:


1. E. Lesueur (Francja) 6,85


2. I. Španović (Serbia) 6,81


3. D. Kliszyna (Rosja) 6,65

MĘŻCZYŹNI


100 m:


1. J. Dasaolu (W. Brytania) 10,06


2. Ch. Lemaitre (Francja) 10,13


3. H. Aikines-Aryeetey (W. Brytania) 10,22


10 000 m:


1. M. Farah (W. Brytania) 28.08,11


2. A. Vernon (W. Brytania) 28.08,66


3. A. Kaya (Turcja) 28.08,72


Rzut dyskiem:


1. R. Harting (Niemcy) 66,07


2. G. Kanter (Estonia) 64,75


3. R. Urbanek (Polska) 63,81


4. P. Małachowski (Polska) 63,54


Dziesięciobój:


1. A. Krawczenka (Białoruś) 8616


2. K. Mayer (Francja) 8521


3. I. Szkureniow (Rosja) 8498

Mistrzostwa transmituje TVP1, TVP2, TVP Sport i Eurosport.

Konkurs miotaczy nikogo nie zadowolił. Może to po części wina pogody, może silny wiatr i deszcz oraz późna pora trochę rozbroiły uczestników, bo emocje były umiarkowane, napięcie dozowane oszczędnie, próby, uśredniając poziom, dość przeciętne.

Harting dopiero w trzeciej kolejce rzucił jak potrafi – 66,07 m. Ponieważ rywale nie naciskali, najbliższy z nich, stary znajomy Gerd Kanter nie przekroczył 65 m, a obu Polaków twardo zatrzymała granica 64 m, niemiecki mistrz nie zmobilizował się, by sukces podkreślić jakimś bardziej znaczącym rezultatem.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Patronat "Rzeczpospolitej"
To idzie młodość! Promocja aktywności fizycznej podczas Korzeniowski Warsaw Race Walking Cup
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Patornat "Rzeczpospolitej"
Zbliża się 26. Bieg po Nowe Życie
Patronat "Rzeczpospolitej"
Pomagaj, biegając! Znamy datę startu zapisów do Poland Business Run 2025
Lekkoatletyka
Korzeniowski Warsaw Race Walking Cup na nowej trasie