Na trasę wybiegło prawie 7 tysięcy maratończyków. Tych, którzy zagrzewali ich do walki z czasem, dystansem, zmęczeniem i własnymi słabościami, było jeszcze więcej.
W niedzielę ulice Warszawy opanowały grupy kibiców. Były dopingujące śpiewy, a także kolorowe tabliczki z hasłami mającymi dodać zawodnikom sił w najtrudniejszych momentach. Na trasie zawodnikom otuchy dodawały żony, córki, synowie, mężowie, rodzice oraz osoby, które po prostu chciały pomóc maratończykom w biegu.
Uczestnicy maratonu mogli liczyć na życzliwą pomoc widzów. Ale również kibice nie zostali pozostawieni sami sobie. Wzdłuż trasy ulokowanych zostało 30 punktów dla kibiców. A w nich cheerleaderki, chóry, orkiestry czy zespoły muzyczne.
Jednak najgłośniej było na mecie maratonu umiejscowionej na płycie Stadionu Narodowego. Entuzjaści biegania najpierw mogli oglądać wydarzenia z trasy na telebimach, a potem ogłuszającym aplauzem witali zawodników przemierzających ostatnie metry ponad 42-kilometrowej trasy. Ale możliwość oklaskiwania biegaczy nie była jedyną atrakcją dla kibiców.
Na Stadionie Narodowym, podobnie jak na ulicach Warszawy, każdy mógł znaleźć coś dla siebie. W strefie firmy Adidas można się było dowiedzieć, w jaki sposób przygotować się do treningów. Na co zwracać uwagę, czego unikać, jak dobrać sprzęt, ile czasu przed startem rozpocząć przygotowania i jak efektywnie wypoczywać po biegu. Radą służyli trenerzy, dietetyk, psycholog czy fizjoterapeuta.