Polacy polecieli do Chin (większość z przystankiem aklimatyzacyjnym w Japonii) w nastrojach bojowych. Jadą nawet po trzy złote medale, gdyż dojrzało znakomite pokolenie w rzutach.
Paweł Fajdek ostatni raz przegrał konkurs młociarzy w marcu. Potem startował w 15 zwycięskich mityngach, by doprowadzić w Szczecinie rekord kraju do 83,93 m (najlepszy wynik na świecie od siedmiu lat). Ponad 80 m poza polskim mistrzem świata z Moskwy nie rzucił tego lata nikt.
Jeśli wypatrywać głównego rywala Fajdka, to jest nim Węgier Krisztian Pars, mistrz olimpijski z Londynu, mistrz Europy i dwukrotny wicemistrz świata. Wśród konkurentów jest też Siergiej Litwinow, syn Siergieja Litwinowa seniora, mistrza świata z 1983 i 1987 roku. Niestety, na liście startowej pojawił się również Iwan Tichon, dyskwalifikowany za doping na igrzyskach w Atenach (stracił srebro), MŚ w Helsinkach (stracił złoto) i igrzyskach w Pekinie (stracił, ale w sądzie odzyskał brąz) – jeszcze jeden przykład ułomnej polityki dopingowej IAAF pod rządami ustępującego prezydenta Lamine Diacka.
Anita Włodarczyk też poleciała do stolicy Chin po zwycięstwo. Otwiera listy światowe swym świeżym rekordem globu (81,08 m z Cetniewa czeka na ratyfikację), najgroźniejsza rywalka Betty Heidler traci ponad 5 m. Od czasu pierwszego złota pani Anity i pierwszego rekordu świata podczas MŚ w Berlinie minęło sześć lat. W tym okresie Polka dwa razy była mistrzynią Europy, zdobyła jeszcze srebro olimpijskie i srebro mistrzostw świata. Sama mówi, że znów wypadałoby wygrać. Jeśli poprawi rekord z Cetniewa – dostanie wedle taryfikatora IAAF 100 tys. dolarów premii – pod tym względem mistrzostwa wciąż są szczodre.
Tytułu z Moskwy na pewno nie obroni Tatiana Łysenko (dziś po mężu Biełoborodowa), gdyż właśnie została matką. Do walki Heidler z Włodarczyk może dołączą Chinki Wang Zheng i Zhang Wenxiu – kto pamięta igrzyska w 2008 r., ten wie, że to miejscowa tradycja: pokazywać światu podczas imprez u siebie młode, silne kadry. Trzeci polski sukces widać w rzucie dyskiem – Piotr Małachowski ma najlepszy wynik sezonu (68,29 m), razem z Robertem Urbankiem rządzą w zawodach Diamentowej Ligi, no i z powodu kontuzji kolana nie wystartuje trzykrotny mistrz świata i mistrz olimpijski Robert Harting. Jego brat Christoph bywał wprawdzie mocny (ponad 67 m w maju), lecz potem formy nie potwierdził.
Można zatem śmiało zakładać, że wrócą piękne wspomnienia z Ptasiego Gniazda w czasie igrzysk – w 2008 r. Małachowski zdobył tam olimpijskie srebro, pierwszy ważny medal w karierze. Rywali polskiego lidera można by wymieniać, po 64 m i więcej rzucało kilku, ale mamy też prawo wierzyć, że na podium znajdzie się dwóch Polaków - Małachowski i Urbanek.
Te trzy złote szanse trochę przesłaniają skromniejsze możliwości reszty drużyny, ale przecież są jeszcze Adam Kszczot i Marcin Lewandowski na 800 m, rośnie forma Tomasza Majewskiego w pchnięciu kulą, może nie na złoto, ale wielkie doświadczenie podwójnego mistrza olimpijskiego się liczy. Jest Kamila Lićwinko, halowa mistrzyni świata z Sopotu w skoku wzwyż, która wprawdzie latem 2 m nie przekroczyła (wcześniej w zimie parę razy), lecz kto wie, czy nie skoczy wysoko w najważniejszej chwili, gdy zmierzy się z Anną Cziczerową, Marią Kucziną, Blanką Vlasić i Ruth Beitią. Chciałoby się wspomnieć o szansach tyczkarzy (wraca na MŚ złoty medalista z Daegu Paweł Wojciechowski), o sztafecie 4x400 m, o jakiejś miłej niespodziance w biegach średnich pań, ale trzeba patrzeć realnie – marzenie o trzech polskich złotych medalach z nawiązką na MŚ jeszcze się nigdy nie spełniło, nawet w Berlinie w 2009 r., gdy reprezentacja Polski wróciła z dziewięcioma krążkami.