Bolt wygrał, Gatlin przegrał – to zostanie z tego finału po latach. Dobro pokonało w sporcie zło – jak chcieliby niektórzy, choć każdy wie, że to chwytliwe hasło jest mocno naciągane, tylko lekkiej atletyce potrzebne jak nigdy. Tempo finału, jak na klasę głównych bohaterów widowiska, nienadzwyczajne, ale trzeba to przyznać, emocji wystarczyłoby na kilka finałów w innych konkurencjach.
Chronologia jest ważna. Należy więc opowiedzieć od początku, czyli od półfinałów, w których nastąpiła niezwykła uwertura. Bolt zaczynał serię trzech biegów, oczywiście obok nie miał jeszcze Justina Gatlina ani żadnego innego czarnego charakteru z dopingowej listy ułaskawionych przez IAAF.