– Adam miał dobrą rękę – mówił prezes Polskiego Związku Koszykówki Roman Ludwiczuk i z tą opinią zgadzali się praktycznie wszyscy oceniający na gorąco wyniki losowania.
Z zastrzeżeniem, że ostatecznie i tak zadecydują dyspozycja zespołów i wyniki na boisku, a nie teoretyczne spekulacje. Mogło być lepiej (na przykład grupa z Rosją, Niemcami i Bułgarią), ale i gorzej. Osiem czołowych ekip Europy rozstawionych w dwóch pierwszych koszykach rozlosował do czterech grup serbski gwiazdor NBA Vlade Divac.
Los pozostałych zależał od kapitana polskiej reprezentacji Adama Wójcika. Napięcie na widowni w Teatrze Capitol w Warszawie wzrosło maksymalnie, gdy do końca losowania trzeciego koszyka pozostały jeszcze tylko Serbia i Polska. Nasz gwiazdor losował zespół do grupy C, w którym były już Hiszpania i Słowenia – wyciągnął kartkę z napisem „Serbia”, co oznaczało, że Polska trafiła na Litwę i Turcję. Uniknęliśmy rywalizacji z aktualnym mistrzem świata i Słowenią, z którą wysoko przegraliśmy na ostatnich ME w Hiszpanii. Dopełnieniem pomyślnego zbiegu zdarzeń było dolosowanie do polskiej grupy Bułgarii.
– Wszystko jest możliwe – powiedział „Rz” Mieczysław Łopatka, legenda polskiej koszykówki, który w 1963 roku w mistrzostwach Europy we Wrocławiu zdobył z reprezentacją srebrny medal. – Nawet powtórzenie sukcesu sprzed 45 lat. Wszystko zależy od składów rywali. W roku poolimpijskim niektórzy odmładzają zespoły. W tym widzę naszą szansę. Najpierw trzeba jednak wygrać przynajmniej dwa mecze w grupie.
Trener reprezentacji Polski Muli Katzurin nie popadał w hurraoptymizm: – W mistrzostwach Europy nie ma łatwych rywali. Teraz wiemy, z kim zagramy, i będziemy się przygotowywać pod kątem każdego z przeciwników.