Tak jak pierwsze spotkanie w Gdyni, mecz rozstrzygał się w ostatnich sekundach. Jeszcze na dwie minuty przed końcem gospodarze prowadzili 78:77 po rzucie za trzy punkty Milana Majstorovicia. Zrobiło się nerwowo, gdyż najlepszy zawodnik meczu Qyntel Woods próbował odpowiedzieć w ten sam sposób i nie trafił.
Za chwilę w akcji EWE błąd kroków popełnił Jasmin Perković, a pod drugim koszem został zatrzymany Daniel Ewing. Prowadzenie mistrzom Polski dał Ronnie Burrell, który po przechwyceniu piłki został sfaulowany w kontrataku. Trafił oba rzuty wolne, tak jak chwilę wcześniej w ważnym momencie meczu, i na 1.07 min. przed końcem było 79:78 dla Prokomu.
Kluczowy dla losów spotkania był moment, gdy Woods zablokował próbującego wsadu Perkovicia i w kontrze podał do Burrella. Ten podwyższył prowadzenie na 81:78. Było 38 sekund do końca meczu. Gospodarze odpowiedzieli celnymi wolnymi Jekela Fostera.
Potem nie trafił Burrell, ale zebrał piłkę niezwykle waleczny Pape Sow. Faulowany Daniel Ewing trafił tylko jeden rzut wolny. Przy prowadzeniu Prokomu 82:80 rywale mieli 6,3 s na odwrócenie losów meczu, ale tym razem mieli mniej szczęścia niż w ostatnich akcjach w Gdyni. Koszykarze Asseco Prokomu odnieśli zasłużone zwycięstwo, które przy uważniejszej i dokładniejszej grze mogło być jeszcze wyższe.
Mecz rozegrano w okazałej AWD Dome w Bremie, gdyż obiekt w Oldenburgu, w którym zwykle grają mistrzowie Niemiec, od dawna zarezerwowany był na targi. Mogąca pomieścić 10 tysięcy widzów hala, w której rozgrywane są m.in. tradycyjne sześciodniówki w kolarstwie torowym, nie zapełniła się jednak nawet w 40 procentach.