Dla CSKA, jednego z głównych faworytów do tytułu, było to dziesiąte kolejne zwycięstwo w Eurolidze. O porażce Asseco Prokomu zadecydowała słaba skuteczność w rzutach za dwa punkty i twarda obrona rywali.
Trener Tomas Pacesas, który w dotychczasowych meczach Euroligi wystawiał w pierwszej piątce jedenastu różnych zawodników tym razem rozpoczął mecz składem: Lorinza Harrington (nie grał w wygranym meczu z Unicają w Maladze), David Logan, Qyntel Woods, Jan-Hendrik Jagla i Adam Hrycaniuk.
Od początku Prokom potrafił przeciwstawić się rywalom, sprawiał utytułowanemu przeciwnikowi sporo kłopotu. Rozpoczął od prowadzenia 2:0 po rzucie Jagli. Stracił potem 10 kolejnych punktów, ale szybko odrobił straty. Po serii rzutów z dystansu Ratko Vardy, Logana i trzypunktowej akcji Woodsa goście prowadzili w 8. minucie 14:12. Przewaga mogła być większa, gdyby koszykarze z Gdyni dokładniej wykańczali kontrataki i nie dawali się blokować pod koszem.
W drugiej kwarcie CSKA odskoczyło na siedem punktów (33:26, 37:30), ale goście dość łatwo zmniejszyli straty i mieli nawet szanse na objęcie prowadzenia, ale znów nie wykończył kontrataku Ewing. Do przerwy gospodarze prowadzili 40:36. Nic nie było rozstrzygnięte.
Po przerwie w wymianie rzutów z dystansu goście byli skuteczniejsi i w połowie trzeciej kwarty, po akcjach Woodsa i Logana, prowadzili 49:46 i 54:51. Woods, którego występ w meczu był niepewny z powodu bólu pleców, zdobył najwięcej punktów w zespole (16), ale gdyby był w pełni sił, mógłby zdziałać jeszcze więcej. Już w pierwszej połowie poddawał się zabiegom klubowego masażysty, leżąc obok ławki rezerwowych.