Obrońcy tytułu odzyskali w ten sposób przewagę własnego parkietu, utraconą po przegranym u siebie drugim spotkaniu. W niedzielę zwyciężyli po ciężkiej walce. Mistrzowie Polski grali tym razem bez Amerykanina Qyntela Woodsa, najlepszego gracza ubiegłorocznych finałów. Przegrywali od początku. W pierwszej kwarcie było już 16:6 dla Energi. Koszykarze z Gdyni z pierwszych siedemnastu rzutów z gry trafili zaledwie dwa. Potem zabrali się do odrabiania strat.
Na początku trzeciej kwarty po trzypunktowym rzucie Courtneya Eldridge'a Prokom wyszedł na pierwsze w meczu prowadzenie (36:35). Do końca tej części gry trwał wyrównany pojedynek. Oba zespoły grały bardzo nerwowo. Czarni mieli aż 19 strat (Prokom - 15). Losy meczu rozstrzygnęły się w czwartej kwarcie. W jej połowie Asseco wyszło na sześciopunktowe prowadzenie po rzucie z dystansu Daniela Ewinga (59:53). Gospodarze nie poddawali się. Najlepszy ich strzelec Mantas Cesnauskich zdobył w ostatniej kwarcie 9 ze swoich 23 punktów, ale w końcówce tego zaciętego spotkania mniej błędów popełnili gracze Asseco. Dziś w Sopocie trzeci mecz drugiego półfinału pomiędzy Treflem i PGE Turowem Zgorzelec (17.50, TVP Sport ).
Powiedzieli:
Tomas Pacesas, trener Asseco Prokomu
- Słupszczanie znowu nam odskoczyli, a my byliśmy fatalnie dysponowani rzutowo. Stres i atmosfera w hali zrobiły swoje. Ale powoli doszliśmy do siebie i myślę, że potwierdziło się to, iż w play-off wygrywa się obroną. Ona w naszym wykonaniu była świetna, nawet mimo bardzo dobrego meczu Mantasa Cesnauskisa. Zagraliśmy przede wszystkim zespołowo i wszyscy gracze, którzy dziś byli na boisku, oddali wszystko co mieli. Każdy wniósł coś od siebie i był bardzo przydatny. Zawodnicy czuli się współodpowiedzialni za przegraną w naszej hali.
Dainius Adomaitis, trener Energi Czarnych