Kolejny znakomity występ drużyny trenera Alvina Gentry'ego i kolejny popis skuteczności i rozumienia gry ze strony jedynego Polaka w NBA.
Marcin Gortat był najlepszym strzelcem spotkania. Grał 28 minut, trafił aż dziewięć z dziesięciu rzutów z gry, zebrał siedem piłek w obronie, miał trzy asysty (rekord sezonu), trzy bloki (najwięcej we wszystkich sześciu niedzielnych spotkaniach), dwa przechwyty i jedną stratę. Tak jak w poprzednim wygranym 102:77 meczu z Portland Trail Blazers ten dorobek mógł być wyższy, ale całą czwartą kwartę nasz reprezentant przesiedział na ławce rezerwowych.
90-procentowa skuteczność w tym spotkaniu pozwoliła mu podnieść ten wskaźnik po ośmiu meczach do 63,4 procent i w klasyfikacji najskuteczniejszych w rzutach z gry wyprzedzić Dwighta Howarda (59,1) oraz LeBrona Jamesa (60,1) i awansować na drugie miejsce w tym rankingu. W NBA lepszy od niego jest tylko Spencer Hawes z Philadelphii (64,6). Odkąd polski środkowy zdjął usztywniacz z kontuzjowanego kciuka, w ostatnich dwóch spotkaniach trafił 15 z 18 rzutów (83,3 procent) - niewiarygodne.
Gortat imponował w tym meczu nie tylko skutecznością - pewnie trafiał rzuty nawet z dalszej odłegłości od kosza, ale także podawał piłki partnerom, będącym na dobrych pozycjach, stawiał im dobre zasłony, blokował, a w jednej akcji, walcząc o piłkę niedaleko własnego kosza rzucił się niczym bramkarz na parkiet, odzyskując ją dla zespołu.
Tego dnia w stylu Gortata grała cała drużyna Suns. Rozgrywający Steve Nash miał aż 17 asyst, skrzydłowy Channing Frye trafił wszystkie cztery rzuty za trzy punkty, zastępujący go Markieff Morris miał double-double (13 pkt, 10 zb.). Aż siedmiu graczy Phoenix, w tym cała pierwsza piątka, uzyskało dwucyfrowe zdobycze punktowe.