Prawie 130 milionów dolarów wyda w tym sezonie generalny menedżer LA Lakers Mitch Kupchak na pensje 15 koszykarzy. Tylko 100 mln zostanie przeznaczonych na wypłaty. Kolejne 30 mln to podatek od luksusu, który Lakersi będą musieli odprowadzić do kasy NBA, za przekroczenie limitu płac.
Na świecie istnieje w tej chwili tylko jedna drużyna sportowa, która wydaje więcej pieniędzy w przeliczeniu na jednego zawodnika – FC Barcelona, gdzie średnia pensja przekracza 8,7 mln dol. rocznie. W skali całej drużyny to prawie 220 mln dol. – niewiele mniej niż kosztowała budowa stadionu we Wrocławiu.

Tyle, że Lakersom bardzo daleko do piłkarskiej maestrii gwiazd z Camp Nou. I na razie niewiele jest przesłanek, pozwalających wierzyć, że miliony przełożą się na sukces sportowy. Po pięciu meczach sezonu – kandydaci do dominacji w najlepszej koszykarskiej lidze świata zwyciężyli tylko raz. A początek ma znaczenie. Nikomu jeszcze nie udało się zdobyć mistrzostwa NBA mając ujemny bilans w pierwszych dwudziestu meczach sezonu.
Na pierwszy rzut oka drużyna z Miasta Aniołów ma wszystko, co powinno zapewnić sukces. Jej liderem od lat jest Czarna Mamba, czyli jeden z największych graczy w historii koszykówki Kobe Bryant. Zawodnik obdarzony przez naturę talentem niewiele mniejszym niż legenda tego sportu Michael Jordan, sześciokrotny mistrz NBA z Chicago Bulls.