Czarna Mamba w kryzysie

Los Angeles Lakers – zamiast galaktycznego blasku są gwiazdy zagubione w czarnej dziurze, która wyssała z nich całą energię

Aktualizacja: 09.11.2012 08:10 Publikacja: 08.11.2012 23:15

Kobe Bryant nie błyszczy tak jak dawniej

Kobe Bryant nie błyszczy tak jak dawniej

Foto: Getty Images/AFP, Stephen Dunn Stephen Dunn

Prawie 130 milionów dolarów wyda w tym sezonie generalny menedżer LA Lakers Mitch Kupchak na pensje 15 koszykarzy. Tylko 100 mln zostanie przeznaczonych na wypłaty. Kolejne 30 mln to podatek od luksusu, który Lakersi będą musieli odprowadzić do kasy NBA, za przekroczenie limitu płac.

Na świecie istnieje w tej chwili tylko jedna drużyna sportowa, która wydaje więcej pieniędzy w przeliczeniu na jednego zawodnika – FC Barcelona, gdzie średnia pensja przekracza 8,7 mln dol. rocznie. W skali całej drużyny to prawie 220 mln dol. – niewiele mniej niż kosztowała budowa stadionu we Wrocławiu.

Tyle, że Lakersom bardzo daleko do piłkarskiej maestrii gwiazd z Camp Nou. I na razie niewiele jest przesłanek, pozwalających wierzyć, że miliony przełożą się na sukces sportowy. Po pięciu meczach sezonu – kandydaci do dominacji w najlepszej koszykarskiej lidze świata zwyciężyli tylko raz. A początek ma znaczenie. Nikomu jeszcze nie udało się zdobyć mistrzostwa NBA mając ujemny bilans w pierwszych dwudziestu meczach sezonu.

Na pierwszy rzut oka drużyna z Miasta Aniołów ma wszystko, co powinno zapewnić sukces. Jej liderem od lat jest Czarna Mamba, czyli jeden z największych graczy w historii koszykówki Kobe Bryant. Zawodnik obdarzony przez naturę talentem niewiele mniejszym niż legenda tego sportu Michael Jordan, sześciokrotny mistrz NBA z Chicago Bulls.

Do osiągnięć idola brakuje mu tylko jednego tytułu mistrzowskiego. I przydałoby się też nieco mniejsze ego, bo dziś Bryant potrafi równie dobrze siać spustoszenie w szeregach przeciwnika, jak i doprowadzić własną drużynę do klęski.

Gwiazdor nie miał jeszcze nigdy takiego wsparcia, jak w tym sezonie. Szeregi LA Lakers zasilił genialny rozgrywający, dwukrotnie wybierany najlepszym koszykarzem NBA (co w zasadzie jest równoznaczne z wyborem na najlepszego gracza globu) Kanadyjczyk Steve Nash. Jeszcze w ubiegłym roku pomagał doskonalić się Marcinowi Gortatowi w Phoenix Suns. Teraz będzie podawał umięśnionemu jak gladiator Dwightowi Howardowi – trzykrotnie najlepszemu obrońcy ligi.

Jeśli dołożyć do tego Hiszpana Pau Gasola, mistrza świata i Europy oraz nieco ekstrawaganckiego skrzydłowego Rona Artesta (skłonnego do bijatyk obrońcę, który rok temu przybrał dość przewrotne imię Metta World Peace)  – mamy pierwszą piątkę, która zarobi w tym roku 82 mln dolarów. Tyle, że miliony nie przekładają się na jakość. I zdaniem wielu nigdy się na nią nie przełożą.

Trzy gwiazdy Lakersów – Bryant, Nash i Howard – przyzwyczaiły się bowiem, że cała ofensywna strategia gry jest ustawiona pod nich. Jeśli dorzucić do tego równie przebojowego Gasola, trudno znaleźć w ekipie trenera Mike'a Browna facetów od czarnej roboty. A tylko drużyny, które miały ciche gwiazdy drugiego planu, zdobywały tytuły.

Bryant wszystkie wywalczył z Lakersami pod wodzą trenera legendy Phila Jacksona (tego samego, który prowadził na szczyt Jordana i Bullsów). Jackson doprowadził do perfekcji system gry zwany „triangle offense" czyli po polsku grą w trójkątach. W dużym uproszczeniu – w systemie tym zbędna jest rola rozgrywającego.

Na dodatek uznawał, że w dobrze działające mechanizmy nie ma co się wtrącać i dawał koszykarzom dużo swobody – byleby tylko grali w trójkątach i bronili. Jak w tej sytuacji może się odnaleźć Steve Nash – rozgrywający, który kocha trzymać piłkę i kontrolować tempo gry? Jego specjalnością jest rozbijanie szyku obronnego długim kozłowaniem piłki w gąszczu przeciwników.

Trzeci, najmłodszy z nowoprzybyłych Dwight Howard wychował się z kolei na jeszcze innym stylu gry ofensywnej – gdzie piłka jest dogrywana pod kosz i jeśli istnieje taka możliwość Howard kończy akcje sam lub oddaje na obwód, gdzie czekali wytrawni strzelcy jego poprzedniej drużyny Orlando Magic.

Do tego dochodziło dużo gry na zasłonach. Wszystkie te taktyki wzajemnie się wykluczają. I o ile można sobie wyobrazić współpracę dwójkową gwiazd, o tyle cała trójka nie pasuje do gry żadną z taktyk, którą po mistrzowsku opanowali.

Trener Mike Brown ma twardy orzech do zgryzienia. Nie pierwszy raz – to on miał stworzyć mistrzowski zespół w w Cleveland Cavaliers wokół LeBrona Jamesa. I choć plan się nie udał, sezon zasadniczy Cavaliers przechodzili jak burza, a Brown miał na osiągnięcie sukcesu aż pięć sezonów. W Los Angeles może nie przetrwać pierwszych trzech miesięcy nowego sezonu.

Prawie 130 milionów dolarów wyda w tym sezonie generalny menedżer LA Lakers Mitch Kupchak na pensje 15 koszykarzy. Tylko 100 mln zostanie przeznaczonych na wypłaty. Kolejne 30 mln to podatek od luksusu, który Lakersi będą musieli odprowadzić do kasy NBA, za przekroczenie limitu płac.

Na świecie istnieje w tej chwili tylko jedna drużyna sportowa, która wydaje więcej pieniędzy w przeliczeniu na jednego zawodnika – FC Barcelona, gdzie średnia pensja przekracza 8,7 mln dol. rocznie. W skali całej drużyny to prawie 220 mln dol. – niewiele mniej niż kosztowała budowa stadionu we Wrocławiu.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Koszykówka
Ruszają play-offy NBA. Nikt nie chce na emeryturę
Koszykówka
Gwiazdy NBA w Polsce. Atrakcyjne losowanie reprezentacji Polski
Koszykówka
Eurobaskiet 2025. Mural w Katowicach czeka na medal
Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji