Dżuma leczona cholerą

Mike D'Antoni miał wyprowadzić Los Angeles Lakers na prostą, a wypchnął ich na jeszcze ostrzejszy wiraż

Aktualizacja: 28.01.2013 11:41 Publikacja: 28.01.2013 11:24

Mike D'Antoni

Mike D'Antoni

Foto: AFP

Właściciele klubu, rodzina Bussów chcieli ulepszyć to, co świetnie działało. Wydali w lecie miliony, ściągnęli do zespołu nowe brylanty (Steve'a Nasha i Dwighta Howarda), tylko każdy był z innej bajki. Pierwszy trener Mike Brown został zwolniony zaraz na początku sezonu, bo nie potrafił poradzić sobie z nadmiarem gwiazd. Cztery porażki w pięciu meczach sezonu, a wcześniej osiem przegranych sparingów – nie miał żadnych argumentów na swoją obronę.

Kobe Bryant i Pau Gasol od wielu lat na pamięć grali w słynnej taktyce trójkątów, ustawionej przez Phila Jakcsona. Tą drogą doszli do kilku mistrzowskich pierścieni. Do nich dołączyli Steve Nash i wracający po poważnej kontuzji pleców Dwight Howard, którzy byli przyzwyczajeni do zupełnie innej gry i przekonani, że świat kręci się wokół nich. Brown chciał to wszystko pogodzić, a zrobił jeszcze większe zamieszanie.

Na ratunek miał po raz trzeci przybyć Phil Jackson. Kibice żądali powrotu "Mistrza Zen", ale czy chcieli tego właściciele, to już inna sprawa. I tak muszą wypłacać Brownowi 13 mln dol. z zerwanego kontraktu, nie dało się tego pogodzić z oczekiwaniami Jacksona (poprzednio zarabiał 11 mln dol. rocznie). Podobno trener chciał dostać udziały w klubie. Tyle plotki – na pewno nie dostał roboty.

Właściciele zdecydowali się na wariant oszczędnościowy: Mike D'Antoni - 12 mln dol. za cztery lata pracy. I może się okazać, że chytry straci dwa razy, bo w obecnej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłoby zwolnienie trenera i zatrudnienie kogoś, kto naprawdę posprząta. Tylko, że wtedy trzeba by płacić za dwa zerwane kontrakty (w sumie około 25 mln dol.) i za kolejnego trenera.

Lakersi są w tym momencie dopiero na 12. miejscu w Konferencji Zachodniej (bilans 18-25), a ostatnia seria wyjazdowych porażek z Toronto Raptors, Chicago Bulls i Memphis Grizzlies była zawstydzająca.

D'Antoni nie ma pomysłu, co zrobić z rozbitą drużyną. Na spotkaniu z zawodnikami powiedział tylko, że mają się bardziej starać w obronie, bo sporo punktów rzucają, ale jeszcze więcej tracą. A swojego systemu rozgrywania akcji w siedem sekund lub mniej zmieniać nie zamierza. Każe szybko biegać, jak najwięcej rzucać i wierzy, że statystyka go nie zawiedzie.

Nie pasuje już do tego Steve Nash, który ma 39 lat i lubi sobie pokozłować. Nie może się w tym odnaleźć Howard, który narzeka, że jest zbyt rzadko wykorzystywany w ataku. Narzeka Bryant, który próbuje mu pomóc, chce podawać jak najczęściej i sfrustrowany przyznaje, że czasami wygląda jak idiota, szukając na boisku Howarda, zamiast rzucać. Bieganie i rzucanie w kółko mu się nie podoba i, jeśli miałby coś zmieniać, to właśnie tempo akcji: trochę wolniej, trochę dłużej, trochę dokładniej.

Do tego wszystkiego dochodzi coraz większa frustracja, bo Nash i Howard przyszli do Los Angeles w konkretnym celu: zdobyć upragniony pierścień mistrzowski. A im bliżej play off, tym atmosfera będzie gęstnieć. Kibice już krzyczą: chcemy Phila Jacksona. Chcemy spokoju. Tylko, że Mistrz Zen potrafi liczyć i wie, jak spokój wycenić.

Właściciele klubu, rodzina Bussów chcieli ulepszyć to, co świetnie działało. Wydali w lecie miliony, ściągnęli do zespołu nowe brylanty (Steve'a Nasha i Dwighta Howarda), tylko każdy był z innej bajki. Pierwszy trener Mike Brown został zwolniony zaraz na początku sezonu, bo nie potrafił poradzić sobie z nadmiarem gwiazd. Cztery porażki w pięciu meczach sezonu, a wcześniej osiem przegranych sparingów – nie miał żadnych argumentów na swoją obronę.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448410;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Koszykówka
Jeremy Sochan zostaje w San Antonio Spurs. Ile zarobi reprezentant Polski?