W moim sercu trochę się zmieniło

Polski koszykarz o pierwszym sezonie w Barcelonie, problemach ze zdrowiem i grze dla reprezentacji.

Publikacja: 08.04.2014 02:30

Maciej Lampe

Maciej Lampe

Foto: Rzeczpospolita, Roman Bosiacki Roman Bosiacki

Po przejściu do Barcelony mówił pan o „transferze marzeń". Dlaczego?

Maciej Lampe:

Mam okazję grać w drużynie w każdym sezonie walczącej o tytuły w lidze hiszpańskiej i Eurolidze. Żeby dojść do takiego klubu, trzeba się napracować. Mnie się to udało i dlatego mogę mówić o spełnieniu marzeń. Gra w zespole z europejskiej pierwszej czwórki–piątki nie może być traktowana inaczej.

Pańska kariera zatoczyła koło. Poważną grę zaczynał pan też w Hiszpanii, w Realu Madryt...

Gra w Realu to był eksperyment. Oni wtedy chyba po raz pierwszy zdecydowali się sięgnąć po zawodników z innych krajów. Miałem 16 lat, przez pierwszy rok nie mogłem nawet grać oficjalnych meczów, bo nie miałem licencji. Trenowałem trochę z pierwszym zespołem i czasami wrzucali mnie do Euroligi. Najbardziej opłaciło się wypożyczenie do drugoligowego Universidad Complutense. Tam mogłem grać regularnie i wychodziło to całkiem nieźle. Kiedy przychodziłem, byliśmy chyba przedostatni w lidze, a potem zatrzymaliśmy się dopiero na półfinałach. Ale kiedy teraz patrzę na moją karierę, to myślę, że tak naprawdę rozpoczęła się ona w Rosji, w Chimki Moskwa. Wygraliśmy Puchar Rosji, czułem się częścią zespołu, graliśmy dobrą koszykówkę, choć zwykle i tak przegrywaliśmy z CSKA. Wcześniej było oczywiście NBA, ale tam nie pograłem zbyt wiele.

Nie żałuje pan czasami tej zmarnowanej szansy w NBA? Przyszła za wcześnie?

Oczywiście można tak powiedzieć, ale wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, w jak trudnym momencie wtedy byłem. Przed tym transferem siedziałem w Hiszpanii praktycznie sam. Moich rodziców nie było stać, żebyśmy wszyscy tam mieszkali, moja mama była chora, miałem wiele problemów i ta amerykańska koszykówka mnie ciągnęła. Byłem młody i niedoświadczony, agenci dzwonili, a ja nie wiedziałem, co powinienem robić.  Patrząc na to teraz, wiem, że mogłem w wielu sytuacjach lepiej się zachować, ale też przez te trzy lata wiele się nauczyłem i dojrzałem. Chciałbym kiedyś wrócić do NBA. Wiem, że opinia o mnie dziś nie jest tam najlepsza, ale wiele osób bierze pod uwagę to, że trafiłem tam w wieku zaledwie 18 lat. Czasami agent mi mówi, że ktoś z Ameryki przyjedzie, zobaczy, jak gram. Ale w tej chwili się na tym nie koncentruję. Na razie jestem skoncentrowany na mojej pracy dla Barcelony.

W ostatnich tygodniach wreszcie gra pan na miarę oczekiwań. W marcu został pan ogłoszony zawodnikiem ligi, ze średnią 24 punktów.

Wcześniej miałem problemy ze zdrowiem, dłuższą przerwę w grze. Przez ten czas mogłem trochę z zewnątrz popatrzeć na drużynę, przyjrzeć się, jak gra, zobaczyć, czego potrzebuje. Ale nie liczę, ile punktów rzuciłem. Tu nikt nie myśli o swoich indywidualnych zdobyczach, tylko raczej o korzyści dla zespołu. Mamy 14 zawodników gotowych do gry, chemia jest na dobrym poziomie, ale nie możemy pozwalać sobie na takie dołki, jakie mieliśmy na początku sezonu w lidze hiszpańskiej czy ostatnio z Armani Milanem w Eurolidze. Nie może być takich wpadek, bo stać nas na więcej.

Pierwsze miesiące w Barcelonie nie były najlepsze.

Na początku grałem i jako silny skrzydłowy, i jako center. Było dużo różnych zagrywek, nawet za dużo, i czasami się gubiłem.

Skąd wzięły się problemy ?ze zdrowiem? Przez niedyspozycję dwa miesiące był pan cieniem samego siebie...

Leki, które brałem na trądzik, narobiły bardzo dużo kłopotów. Przyjmowałem je przez 68 dni i przez cały ten czas mój organizm słabł. One pompowały do organizmu witaminę A, która wysuszała mi skórę, ale jednocześnie pojawiły się problemy z mięśniami i ze ścięgnami. Kiedy budziłem się rano, bolało mnie nawet prostowanie palców, miałem kłopoty ze staniem. Najbardziej bolał kręgosłup, w jednym miejscu mięśnie były bardzo twarde. Nie pomagały masaże ani inne rzeczy. Źle się czułem fizycznie i psychicznie. Najgorsze było to, że długo nie wiedziałem, o co chodzi. Nic mi nie pomagało, na prześwietleniach nic nie było widać. Kiedy wreszcie się okazało, w czym problem, wszystko stopniowo zaczęło się prostować.

Forma przyszła ?w najważniejszym momencie sezonu.

W dobrym momencie, bo ten najważniejszy przyjdzie, mam nadzieję, kiedy będziemy grali w Final Four Euroligi i play-offach ligi hiszpańskiej.

Pomogły panu te dwa sezony spędzone wcześniej w Caja Laboral?

To były ciężkie sezony, bardzo dużo się nauczyłem. Laboral Kutxa, bo tak się teraz nazywa, to jest klub z prestiżem. Ostatnio spadł może z tej najwyższej półki, ale nadal jest szanowany. Ale doświadczenie zbierałem też wcześniej i ono teraz procentuje. Wcześniej wiele mi dały Unics Kazań i Chimki, no może nie Maccabi Tel Awiw, bo tam akurat mi nie wyszło.

Kilka krajów, sporo klubów. Który zrobił na panu największe wrażenie?

W Barcelonie organizacja jest na dużo wyższym poziomie niż w innych klubach, w których grałem. Tu są ludzie do każdej pracy, za niektóre rzeczy odpowiada po kilka osób. Podobnie na pewno jest w Realu, ale tam byłem bardzo młody i nie miałem tak dużego kontaktu z pierwszą drużyną. W NBA najlepiej czułem się tam, gdzie najwięcej grałem, czyli w Phoenix Suns.

Barcelona to przede wszystkim wielka piłka nożna. Żyjecie w dwóch osobnych światach czy czasami się spotykacie z piłkarzami?

Nie jest tak, że się spotykamy, ale jesteśmy ?w tym samym klubie, i to się czuje. Dla mnie przełomowym momentem był ligowy mecz z Realem w marcu, kiedy Barcelona wygrała w Madrycie cztery trzy. Jak grasz w Barcelonie i oglądasz taki mecz, to czujesz się wyjątkowo. Wtedy w moim sercu trochę się zmieniło. Przedtem byłem na kilku meczach, ale często nie chciało mi się iść, wolałem obejrzeć w telewizji, zniechęcały mnie korki i tak dalej. Teraz jest inaczej. A piłkarze też do nas zaglądają. Dani Alves był na meczu, Neymar też. Z nimi się spotkałem.

Reprezentacja Polski ma nowego trenera. Kontaktował się już z panem?

Nie. Słyszałem tylko o zmianie, wiem, że nowym trenerem jest Amerykanin Mike Taylor, i tyle. Jeszcze z nim nie rozmawiałem.

Będzie pan grał dla reprezentacji? W przeszłości różnie z tym bywało.

Na pewno nie jestem nastawiony na nie. Niedługo są kwalifikacje do Eurobasketu, trzeba porozmawiać, jakie trenerzy mają pomysły, jak ta drużyna ma wyglądać. Na papierze mamy zespół. To już jest coś, ale nie wszystko. Nie gramy tak, jak powinniśmy. Bardzo źle zagraliśmy na mistrzostwach Europy w ubiegłym roku. Stać nas było na więcej, mnie było stać na więcej, źle się czuję z powodu tego, jak to się ułożyło dla reprezentacji, smucą mnie wyniki. Na to, by reprezentacja odniosła sukces, musi się złożyć wiele rzeczy. Gra poniżej oczekiwań się powtarza. To wreszcie musi się zmienić.

— w Barcelonie rozmawiał Jakub Gregorowicz

Po przejściu do Barcelony mówił pan o „transferze marzeń". Dlaczego?

Maciej Lampe:

Pozostało 99% artykułu
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Koszykówka
Jeremy Sochan zostaje w San Antonio Spurs. Ile zarobi reprezentant Polski?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Koszykówka
Wybory w PZKosz. Czas wymazać białe plamy