Co ma być największą siłą reprezentacji Polski w Walencji?
Zespół. Jesteśmy zespołem, jesteśmy jednością. Wszyscy nasi zawodnicy, począwszy od najbardziej doświadczonego Mateusza Ponitki, po najmłodszych, uwielbiają trenować razem, przebywać razem i czerpać radość z tego, że mogą reprezentować nasz kraj. Oczywiście, mamy swoje założenia taktyczne, przygotowywaliśmy się bardzo solidnie do turnieju kwalifikacyjnego, jesteśmy zdrowi, jesteśmy fizycznie gotowi - to wszystko jest ważne i na pewno będzie istotne. Ale naszą siłą, naszym fundamentem jest to, że ta drużyna rodziła się przez wiele lat i wiele razem przeszła. I dziś jest gotowa ruszyć w ogień, ruszyć do walki o dobro polskiej koszykówki.
Jak Jeremy Sochan może pomóc reprezentacji Polski? Tylko pod koszem, czy też np. jako gracz z piłką, jak grał w San Antonio Spurs?
Jeremy jest świetny i cieszymy się, że do nas dołączył. To bardzo dobry młody człowiek, ułożony i gotowy pomóc naszej drużynie. To jest dla nas najważniejsze. Zawodnik o takiej klasie, atletyzmie i z doświadczeniem w najlepszej lidze świata jest bardzo cenny dla każdego zespołu. Niemniej, podchodzimy bardzo spokojnie do jego gry. Niektórzy ludzie oczekują, że on nagle będzie sam wygrywał mecze i rzucał po 30 punktów. My wiemy, że nie i on też to wie. Podporządkował się zespołowi i zdaje sobie sprawę, że może robić dla nas dużo pożytecznych rzeczy niezależnie od pozycji na której gra i nie tylko chodzi o punkty.
Czytaj więcej
- Nie możemy się bać ani myśleć o tym, że będzie ciężko, a szanse są niewielkie. Awansujemy – mówi przed turniejem kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich Jeremy Sochan, reprezentant Polski i koszykarz NBA.
W sparingach Sochan miał ograniczone minuty, zagrał dopiero z Nową Zelandią, np. w Sosnowcu mógł zagrać tylko 12 minut. W Walencji już takich ograniczeń nie będzie?
W Walencji cały zespół będzie gotowy do tego, aby grać na maksimum swoich obrotów. Nie chodzi tylko o Jeremy’ego. Chodzi o wszystkich graczy. Wiem to, widzę to po nich, że każdy jest gotowy oddać serce za Polskę.
Najpierw trzy porażki, potem dwa zwycięstwa. Te wygrane były ważne dla strony mentalnej czy sparingi traktowaliście inaczej?
Podchodziliśmy do nich bardzo spokojnie. Wyniki nie miały naprawdę dużego znaczenia. Chcieliśmy przepracować jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Pięć sparingów dało nam dużo odpowiedzi na ważne pytania. Dzięki tym grom jesteśmy mądrzejsi i możemy być spokojni - drużyna jest przygotowana optymalnie. Teraz czas na mecze. Nadchodzi czas, w którym będziemy chcieli przekuć naszą pracę w realizację naszych marzeń.