Korespondencja z Gliwic
Węgry były kiedyś krajem, do którego wyjeżdżali czołowi polscy koszykarze. W poszukiwaniu lepszych zarobków, konfrontacji z markowymi Amerykanami i kontaktu z wielkim światem w tej dyscyplinie. Aktualnie reprezentacja tego kraju w globalnym rankingu jest notowana aż 25 pozycji niżej niż Polacy. Nie oznacza to jednak, że następcy Kornela Davida, który o ładnych parę lat wyprzedził pierwszego Polaka na parkietach NBA, są łatwymi przeciwnikami.
Wręcz przeciwnie. Potrafią kontrolować tempo gry i usypiać tym przeciwników. Grają mądrze, cierpliwie, zespołowo. Także w niemal niezmienionym składzie od lat i od dekady pod wodzą tego samego trenera.
Czytaj więcej
Byli rewelacją mistrzostw świata 2019, zajmując ósme miejsce. Zrobili furorę na ubiegłorocznym Eurobaskecie, kończąc turniej na czwartej pozycji. Teraz Polacy mierzą w igrzyska, w których nie grali od 43 lat.
Właśnie dlatego byli tak wymagającymi rywalami dla polskiego zespołu. Polacy jako faworyci i dodatkowo gospodarze prekwalifikacji olimpijskich, byli pod presją konieczności wygrania pierwszego meczu turnieju w Gliwicach. A przecież są w połowie nowym zespołem, w porównaniu z ubiegłorocznymi mistrzostwami Europy, których byli rewelacją i czwartą siłą.