Olympiakos to faworyt całych rozgrywek. Gdyby ktoś powiedział dwa dni temu, że Prokom będzie miał z nim szansę wygrać w Grecji, uznano by go za niepoważnego. Ale przed dzisiejszym meczem (transmisja w Canal+ Sport o 20) to już nie brzmi tak nieprawdopodobnie.
Rozegrane w obecności blisko 9 tysięcy widzów pierwsze spotkanie w Hali Pokoju i Przyjaźni przypominało walkę bokserów, w której każdy z rywali dotrwał w dobrej formie do ostatniej rundy i o rezultacie mógł zadecydować pojedynczy cios. Wydawało się, że Prokom go zada, gdy w ostatnich 30 sekundach, przy prowadzeniu Olympiakosu 80:78, David Logan atakował kosz rywali. Piłkę wybił mu jednak Milos Teodosić i to gospodarze cieszyli się z wygranej.
Środowe przedpołudnie ekipa z Gdyni spędziła na spacerze po Akropolu. – Nie chcieliśmy, by zawodnicy pozostawali przez cały dzień w hotelowych łóżkach bądź przed komputerem – mówi trener Tomas Pacesas.
– Taki spacer, oderwanie się od codziennej rutyny to najlepszy sposób na odpoczynek fizyczny i psychiczny. W czwartek musimy wyjść na parkiet jeszcze bardziej skoncentrowani i waleczni. Jeśli ograniczymy liczbę strat i zbierzemy więcej piłek w obronie, możemy wpędzić rywala w jeszcze większe kłopoty – zapowiada Pacesas.
We wtorek Olympiakos wygrał 14. kolejne spotkanie Euroligi na własnym parkiecie. Im dłuższa seria sukcesów, tym większe prawdopodobieństwo jej zakończenia. Koszykarze Asseco Prokomu chcą to uczynić już dzisiaj.