Zostanę w Krakowie

Michael Ansley, najstarszy koszykarz polskiej ekstraklasy

Publikacja: 02.04.2008 03:27

Zostanę w Krakowie

Foto: KFP

Rz: Dlaczego wybrał pan koszykówkę?

Michael Ansley: Żeby wyrwać się ze świata podejrzanych interesów i przemocy. Jako kilkuletnie dziecko byłem świadkiem strzelaniny między handlarzami narkotyków i zobaczyłem ofiarę porachunków, leżącą na ulicy. Matka chciała, bym trzymał się jak najdalej od takich sytuacji. Wychowywała mnie sama. Pracowała jako sprzedawczyni w sklepie. Wszystkie zaoszczędzone kwoty przeznaczała na moje obozy sportowe. Często też słyszałem od niej: „Idź na dwór, graj w koszykówkę“. Hamburger w McDonaldzie był dla mnie wtedy luksusem, a młodociani dilerzy podchodzili i namawiali: „Chodź z nami, nauczymy cię handlować narkotykami. To takie łatwe”. Dobrze, że miałem talent i wolałem się uczyć gry w koszykówkę.

Jaki zawodnik wywarł na pana największy wpływ?

Charles Barkley. Obydwaj jesteśmy z Alabamy. Ja urodziłem się w Birmingham, on w Leeds. Charles jest starszy ode mnie o cztery lata. Dojrzewałem jako zawodnik, grając przeciwko niemu w zespole Jackson-Olin Birmingham w rozgrywkach szkół średnich. Taka rywalizacja już wówczas była dla mnie koszykarskim uniwersytetem. Mówią, że jestem do niego podobny. Nie tylko ze względu na wzrost i posturę.

Ma pan z nim jakiś kontakt?

Nie, ale mamy tego samego agenta.

Jakie momenty z ponaddwudziestoletniej kariery ceni pan sobie najbardziej?

Być może właśnie te obecne chwile. Jestem zdrowy, gram w Polsce. Mam 41 lat, a koszykówka wciąż mnie cieszy.

Ale jaki sezon, jaki klub w NBA, Hiszpanii, Turcji, Polsce najbardziej pan zapamiętał?

Okres gry w Wiśle Kraków. Podobało mi się wszystko - atmosfera, kibice stojący za mną murem, no i zespół robił postępy. To były wspaniałe chwile.

Mając 41 lat, jest pan najstarszym, ale wciąż znaczącym zawodnikiem w polskiej lidze. Denerwują pana pytania o zakończenie kariery?

Nie. Ludzi interesuje, jak to robię, że w takim wieku wciąż jestem zawodowym koszykarzem. Odpowiadam, że chciałbym pograć jeszcze dwa lata, a potem może zostanę pierwszym czarnoskórym trenerem w Polsce.

Zamierza pan zostać w Polsce dłużej?

Na całe życie. Lubię Polskę. Mieszkałem kiedyś w Hiszpanii, też było przyjemnie, ale nigdzie nie czułem się tak jak tutaj. Polska to spokojny, bezpieczny kraj. Ludzie są tu mili i bardzo rodzinni. Zapraszają mnie do swoich domów. Podoba mi się styl życia Polaków, ich zwyczaje i zachowania.

Co pan myśli o polskich koszykarzach w ekstraklasie, nie ma ich zbyt wielu w poszczególnych drużynach. Jaka jest w związku z tym przyszłość polskiej reprezentacji?

Tacy zawodnicy jak Łukasz Koszarek czy Robert Witka pokazują, że Polacy mogą znaczyć wiele w swoich zespołach i powinni poprowadzić reprezentację do sukcesów. Słyszałem, że w przyszłym sezonie kluby ma obowiązywać limit dwóch Polaków na parkiecie w trakcie ligowego meczu. To dobry pomysł.

Gdzie chciałby pan mieszkać w Polsce?

Po zakończeniu kariery zamierzam spędzić resztę życia w Krakowie. Już teraz mogę powiedzieć, że jeżdżę do USA tylko po to, by odwiedzić rodzinę, a na stałe mieszkam w Polsce. Nie mam żony. W Stanach odwiedzam swoje dzieci – trzech chłopców i dziewczynkę. Ale życie wiążę z Polską. To moja druga ojczyzna. Tutaj, właśnie w Krakowie, mieszka Dominika, moja śliczna, wspaniała dziewczyna.

Rz: Dlaczego wybrał pan koszykówkę?

Michael Ansley: Żeby wyrwać się ze świata podejrzanych interesów i przemocy. Jako kilkuletnie dziecko byłem świadkiem strzelaniny między handlarzami narkotyków i zobaczyłem ofiarę porachunków, leżącą na ulicy. Matka chciała, bym trzymał się jak najdalej od takich sytuacji. Wychowywała mnie sama. Pracowała jako sprzedawczyni w sklepie. Wszystkie zaoszczędzone kwoty przeznaczała na moje obozy sportowe. Często też słyszałem od niej: „Idź na dwór, graj w koszykówkę“. Hamburger w McDonaldzie był dla mnie wtedy luksusem, a młodociani dilerzy podchodzili i namawiali: „Chodź z nami, nauczymy cię handlować narkotykami. To takie łatwe”. Dobrze, że miałem talent i wolałem się uczyć gry w koszykówkę.

Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Koszykówka
Jeremy Sochan zostaje w San Antonio Spurs. Ile zarobi reprezentant Polski?
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay