Do fazy Top 16 awansują po cztery najlepsze zespoły z każdej z czterech grup. Od początku rozgrywek wiadomo było, że w grupie B faworytami są słynna FC Barcelona (budżet 24 mln euro, mistrz Euroligi 2003), nie mniej utytułowany Panathinaikos Ateny (budżet 29 mln euro, mistrz Euroligi 1996, 2000, 2002, 2007) oraz rewelacja europejskich rozgrywek w ostatnich sezonach Montepaschi Siena, trzeci zespół turnieju Final Four Euroligi 2008.
O czwarte premiowane awansem miejsce miały walczyć mistrz Litwy Żalgiris Kowno (mistrz Euroligi 1999), mistrz Francji SLUC Nancy i mistrz Polski Asseco Prokom. Przed rozpoczęciem rozgrywek drużynie z Sopotu dawano umiarkowane szanse. Wprawdzie już piąty kolejny sezon występuje w Eurolidze i poprzednio dwukrotnie kwalifikowała się do drugiej rundy gier, ale ten sezon, po wycofaniu się głównego sponsora klubu Ryszarda Krauzego, rozpoczynała z budżetem trzykrotnie niższym niż poprzednio (ok. 3,5 mln euro).
Okoliczności sprzyjały jednak trenerowi Tomasowi Pacesasowi i jego drużynie. Poważny kryzys finansowy mocno osłabił Żalgiris, a drużyna z Nancy też okazała się słabsza, niż można było oczekiwać po mistrzu Francji. W dodatku pierwsze mecze z tymi rywalami Prokom rozegrał w gdańskiej hali Olivii.
Obydwa wygrał: 91:62 z Nancy i 69:65 z Żalgirisem. Z kolei Żalgiris przegrał z Nancy na wyjeździe. Na półmetku rozgrywek Prokom (z dwoma zwycięstwami) zajmował czwarte miejsce w grupie B przed Nancy (jedna wygrana) i Żalgirisem (bez zwycięstwa). Gdyby więc w rundzie rewanżowej wygrał z mistrzem Francji także na wyjeździe, zagwarantowałby sobie dwupunktową przewagę nad bezpośrednio zagrażającym mu rywalem. Wtedy nawet porażka z Żalgirisem w Kownie, nie pozbawiłaby go premiowanej awansem pozycji. Zakładając oczywiście, że mecze z czołową trójką grupy trzy słabsze zespoły poprzegrywają.
Prokom stać na zwycięstwo w Nancy, bo w tym sezonie Euroligi zespół z Sopotu utrzymuje równy dobry poziom, jak nigdy dotychczas. Nawet jeśli w rozgrywkach krajowych zdarzały mu się wpadki.