„Uwierz w zwycięstwo, a zwycięstwo uwierzy w ciebie. Wierzycie?”, pytał przed meczem spiker. „Wierzymy!”, odpowiadała publiczność. Hiszpańscy kibice z Burgos wywiesili transparent: „Wódka dla wszystkich, jeśli wygramy”. Muszą się wykosztować.
Na boisku Polacy zderzyli się z wyższą kulturą gry. Hiszpanie prowadzili od początku meczu. Nie było twardej obrony Polaków. Była niemiłosierna egzekucja ze strony Hiszpanów. Pau Gasol uczył Marcina Gortata pokory, łatwo ogrywając go pod koszem. Zdobył 20 punktów, trafiając 9 z 11 rzutów z gry. Nie udało się go zatrzymać pod tablicą ani jego kolegów na obwodzie. Hiszpanie trafili 13 z 25 rzutów za trzy punkty, Polacy 8 z 24. Juan Carlos Navarro bezkarnie bombardował kosz z dystansu.
Liderem polskiej ekipy, mimo skręconej kostki w przededniu meczu, był David Logan. Swoje zrobił – zdobył najwięcej punktów (20), ale pozostali podstawowi zawodnicy, poza Łukaszem Koszarkiem (17 pkt, 5 zbiórek, 7 asyst), zawiedli. Michał Ignerski pierwszy raz w turnieju kończył mecz z zerowym dorobkiem.
W 19. minucie przegrywaliśmy już 24:42, a po przerwie przewaga rywali jeszcze wzrosła. Po koniec trzeciej kwarty było 69:41 dla Hiszpanii. Złudzenia prysły już wcześniej.
„Lampe i wszystko jasne”, takie hasło wywiesili kibice na trybunach. Jednak Maciej Lampe do końca turnieju nie odnalazł się w rodzinnej Łodzi. Przyjeżdżał tu jako najlepszy strzelec drużyny (53 pkt w trzech meczach we Wrocławiu) i trzeci snajper całego turnieju. Przeciwko Serbii i Słowenii zdobył tylko osiem punktów (3/16 z gry). Teraz wszedł na boisko w drugiej kwarcie. Grając niespełna 20 minut, zdobył zaledwie 7 punktów. Co się z nim stało?