Rosjanie w meczu z Serbią, która kilka dni temu była bliska porażki z Polską, nie mieli żadnych szans. W pierwszym ćwierćfinałowym spotkaniu grały dwie z trzech najmłodszych ekip turnieju (Rosja – średnia wieku 24,7 roku, Serbia – 22,3), ale po Serbach nie było tego widać. Zadziwiali dojrzałością.
Grali tak jak chłopcy dobrze znający się ze wspólnych gier na podwórku, którym przydzielono doświadczonego profesora z katedry gier zespołowych. 65-letni Dusan Ivković, od dwóch lat pracujący z grupą trzykrotnych medalistów mistrzostw świata juniorów, nauczył ich gry zorganizowanej. Długiego, cierpliwego rozgrywania akcji, szukania partnera na pozycji rzutowej pod koszem lub na obwodzie, a w obronie zaangażowania i asekuracji. Tak grając, na początku trzeciej kwarty Serbia prowadziła już 54:34. Wynik był przesądzony. Młodych liderów serbskiej ekipy: 23-letniego Urosa Tripkovicia oraz o rok młodszych Novicę Velickovicia i Milosa Teodosicia (w klasyfikacji najlepiej podających w turnieju wyprzedza naszego Davida Logana), czeka wielka przyszłość. Podobnie jak całą reprezentację.
Drugie czwartkowe spotkanie zapowiadało się jako przedwczesny finał. Francja – jedyna niepokonana drużyna w tym turnieju – grała z Hiszpanią – mistrzem świata, wciąż głodnym pierwszego tytułu w Europie. Po obu stronach w sumie ośmiu aktualnych graczy NBA i kilku z przeszłością i przyszłością w tej lidze, zawodnicy doskonale znający się z wielu lat gry w kadrze. W zespole Francji grała trójka mistrzów Europy do lat 18 z 2000 roku: Tony Parker, Rony Turiaf i Boris Diaw. Hiszpanie z rocznika 1980 (Pau Gasol, Juan Carlos Navarro, Felipe Reyes i Raul Lopez) znają się jeszcze lepiej, bo dłużej.
Początek był wyrównany, ale Hiszpanie przełamali Francuzów jeszcze w pierwszej kwarcie. W 10. minucie prowadzili już 23:12, głownie dzięki punktom Gasola i Rudy’ego Fernandeza. W drugiej nadal wszystko im wychodziło, a Francuzom prawie nic. Rewelacyjny Pau Gasol trafiał z każdej pozycji (28 pkt – 11/13 z gry), zbierał (9) i blokował (3). Po drugiej stronie as Francuzów Parker nie miał swojego dnia. Trafił tylko jeden z ośmiu rzutów i miał trzy straty. W połowie kwarty było 35:19 dla intensywnie broniących mistrzów świata, pod koniec trzeciej 73:49 i można się było zastanawiać, czy Francuzi nie przegrają wyżej niż dzień wcześniej Polska. Zmniejszyli straty do 77:66 w 36. minucie, ale w tym momencie Diaw popełnił błąd podwójnego kozłowania, na boisko wrócił Gasol. Hiszpanie w ataku grali z większym polotem i fantazją. W obronie natychmiast faulowali każdego gracza próbującego się szybciej przedostać z piłką w pobliże ich kosza. Z ich strony to była demonstracja siły.
Dwa pierwsze mecze ćwierćfinałowe wygrały drużyny z polskiej grupy w Łodzi. Kto chce, może się pocieszać.