Pojedynek sytego z głodnym

Hiszpanie przyjechali do Polski po złoty medal i zagrają w finale z Serbią. Sześć czołowych zespołów zapewniło sobie awans do mistrzostw świata 2010.

Publikacja: 20.09.2009 18:26

Pau Gasol - gwiazda reprezentacji Hiszpanii

Pau Gasol - gwiazda reprezentacji Hiszpanii

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Finał Serbia – Hiszpania będzie pojedynkiem sytego z głodnym. Serbowie, zapewniając sobie co najmniej srebrny medal, już wypełnili plan z nawiązką. Hiszpanie marzą o pierwszym złocie w mistrzostwach Europy. Spotkanie rozpoczął się o 21.15.

– Od kilku lat wnioskuję do FIBA o zmianę terminarza turniejów finałowych – mówił w sobotę utytułowany trener reprezentacji Turcji Bogdan Tanjevic. Konieczność rozgrywania decydujących spotkań dzień po dniu, bez odpoczynku, to bezsens. Albo przedłużmy turniej, albo dajmy drużynom możliwość zgłaszania 14 – 15 zawodników. Trzeba coś zmienić.

Turcja po wyczerpującym, zakończonym dogrywką, przegranym 74:76 ćwierćfinałowym meczu z Grecją nie miała nawet doby odpoczynku. Drużyna uznawana po pierwszej fazie turnieju za kandydata do medalu w spotkaniu z Francją o miejsca 5 – 8, grając bez kontuzjowanych Ersana Ilyasovy i Endera Arslana, poniosła w końcówce turnieju cztery kolejne porażki. W sobotę sił wystarczyło tylko na 15 minut.

– Zapewniliśmy sobie przyszłość, awansując do mistrzostw świata – mówił po spotkaniu francuski skrzydłowy Potrland Trail Blazers Nicolas Batum. Francuzi zajęli ostatecznie piąte miejsce, wygrywając z Chorwacją 69:62. Bez Tony’ego Parkera, który miał w niedzielę odpoczynek. Po meczu, wraz z obecną słynną małżonką Evą Longorią, najszybciej zajął miejsce w autokarze ekipy.

Z czterech sobotnich spotkań w trzech przypadkach porażki poniosły zespoły, które musiały rozgrywać mecze w piątek. Tylko Chorwacja pokonała Rosję 76:69, rewanżując się za porażkę 59:62 w grupie E w Bydgoszczy i skazując obrońców tytułu na walkę o mało zaszczytne siódme miejsce. – Byłoby zbrodnią, gdyby FIBA nie dała nam dzikiej karty na mistrzostwa świata – mówił po meczu amerykańsko-izraelski trener Rosjan David Blatt. Jego drużyna zajęła ostatecznie siódme miejsce po wygranej z Turcją 89:66.

Mecze półfinałowe pokazały, że europejska koszykówka ma się dobrze, potrafi dostarczyć wspaniałych emocji, a gra czołowych zespołów zadziwia tempem i zaciętością. W pierwszym spotkały się Grecja i Hiszpania, dwie najlepsze europejskie ekipy w ostatnich latach, rywalizujące ze sobą na wszystkich najważniejszych turniejach, z mistrzostwami świata i igrzyskami olimpijskimi włącznie. Szósty kolejny raz wygrała Hiszpania. Fatum trwa.

Już w ćwierćfinałowym meczu z Francją (86:66) Hiszpania udowodniła, że nie wytraca tempa pociągu TGV, jakiego nabrała w Łodzi w meczu z Polską (90:68). Greków nie uratował spokój i zimna krew wicelidera klasyfikacji asyst (4,5 w meczu) Vasileiosa Spanoulisa. Zmęczony heroicznym meczem z Turcją i naciskany przez najlepiej zorganizowaną i najbardziej intensywną obronę Hiszpanów rozegrał najsłabszy mecz w turnieju, popełniając m.in. aż sześć strat. Hiszpanie, napędzani przez Pau Gasola i Rudy’ego Fernandeza, przełamali Greków w końcówce pierwszej kwarty (24:16), a potem tylko powiększali przewagę. W drugiej połowie najlepsi strzelcy zespołu mogli odpocząć.

– Nasza forma fizyczna rośnie w trakcie turnieju. Mam teraz 12 zawodników gotowych do gry, każdy z nich jest mocnym punktem zespołu – oceniał włoski trener Hiszpanów Sergio Scariolo. Wygrana z silną Grecją 82:64, tak jak i poprzednia z Francją, stawia w innym świetle porażkę (podobną różnicą) Polaków z Hiszpanami. – Trzeba było tych kilku spotkań, by utwierdzić się w przekonaniu, że możemy wygrać cały turniej – mówił skrzydłowy Jorge Garbajosa.

Półfinał pomiędzy Słowenią i Serbią na długo pozostanie w kronikach najbardziej zaciętych i emocjonujących spotkań mistrzostw Europy. W fazie grupowej w Warszawie Słowenia wygrała 80:69, ale tam ekipa trenera Jure Zdovca grała mniej zmęczona i szerszym składem. 42-letni Zdovc był zawodnikiem obecnego trenera Serbii 65-letniego Dusana Ivkovicia w legendarnej reprezentacji dawnej Jugosławii z Drażenem Petroviciem, Vlade Divacem, Tonim Kukocem, Dino Radją, gdy ta zdobywała srebro igrzysk w Seulu, mistrzostwo świata w 1990 roku i złote medale mistrzostw Europy 1989 i 1991.

Na ostatnim z tych turniejów, w Rzymie, Zdovc zagrał tylko w trzech pierwszych meczach (w meczu z Polską zdobył 3 punkty). W dwóch ostatnich, jako Słoweniec urodzony w Mariborze, już nie przywdział barw Jugosławii. Rozpoczynał się właśnie konflikt na Bałkanach. 25 czerwca, w trakcie trwania turnieju, Słowenia ogłosiła niepodległość.

Sobotni pojedynek Serbii ze Słowenią był sportową wojną bałkańską, w najlepszym sensie tego określenia. Obydwa zespoły włożyły w niego maksimum umiejętności i wszystkie serca. Wydawało się, że zmęczeni Słoweńcy (Jaka Laković poprzedniego dnia grał pełne 40 minut, Eazem Lorbek 40 sekund mniej), bez kontuzjowanych kapitana zespołu Matjaza Smodisa i Gorana Dragicia, są skazani na porażkę. Prowadzili jednak przez większość meczu. Gdy na początku czwartej kwarty zespołowo grający Serbowie wyszli na prowadzenie, wydawało się, że gracze Zdovca już się nie podniosą. Podnieśli dzięki akcjom Gorana Jagodnika, który mógł zostać bohaterem Słowenii jeszcze nigdy niegrającej o medal mistrzostw Europy.

Były mistrz Polski z Prokomem Treflem Sopot zdobył w ciągu 100 sekund osiem punktów, dając drużynie prowadzenie 78:72 na 1.44 min przed końcem. Teraz swoje sekundy miał 22-letni rozgrywający Serbów Milos Teodosić. Do końca kwarty zdobył wszystkie siedem punktów zespołu, doprowadzając do remisu 79:79 na 22 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry. Nie upilnował go Jagodnik. Słoweńcy, grający już bez swego najlepszego zawodnika Erazema Lorbeka, który wcześniej spadł za pięć fauli, nie wykorzystali swej szansy w ostatniej akcji.

W pięciominutowej dogrywce obydwa zespoły zdobyły aż 30 punktów. Serbowie 17 i wygrali mecz, bo trener Ivković częściej zmieniał swoich graczy, dając im odpocząć. No i mają Teodosicia. Najlepiej podający zawodnik turnieju (średnia 5,6 w meczu) znów zdobywał punkty w najważniejszym momencie dogrywki, a w całym spotkaniu ustanowił rekord turnieju – 32 pkt.

– Mieliśmy wszystko w swoich rękach, ale w końcówce straciliśmy siły i zimną krew – mówił po meczu Jagodnik. – Takie mecze robią wiele dobrego dla koszykówki. Gratuluję moim zawodnikom, gratuluję drużynie rywali i jej trenerowi Zdovcowi, mojemu byłemu graczowi – skomentował Ivković. – Przed turniejem nikt się nie spodziewał, że zajdziemy aż do finału, ale w pełni na to zasłużyliśmy – stwierdził rozgrywający Ivan Paunić.

[ramka][srodtytul]O miejsca 5 – 8: [/srodtytul]

• Francja – Turcja 80:68 (12:26, 20:17, 29:16, 19:9)

• Chorwacja – Rosja 76:69 (18:14, 15:27, 25:15, 18:13).

[srodtytul]Półfinały: [/srodtytul]

• Hiszpania – Grecja 82:64 (26:21, 23:19, 15:11, 18:13). Najwięcej dla Hiszpanii: P. Gasol 18, 6 zb., R. Fernandez 14, L. Llull 9; dla Grecji: I. Bourousis 11, N. Calathes 10, A. Fotsis 8, 10 zb.

• Serbia – Słowenia 96:92 po dogrywce (11:19, 24:26, 21:12, 23:22, 17:13). Dla Serbii: M. Teodosić 32, 4 as., N. Krstić 18, 6 zb., K. Perović 18; dla Słowenii: E. Lorbek 25, 10 zb., D. Lorbek 20, B. Nachbar 18, 5 zb.

[srodtytul]O 7. miejsce: [/srodtytul]

• Rosja – Turcja 89:66 (26:18, 25:22, 17:19, 21:7). Dla Rosji: W. Fridzon 26, A. Zozulin 16, A. Ponkraszow 15; dla Turcji: O. Asik 24, S. Erden 9.

[srodtytul]O 5. miejsce:[/srodtytul] • Francja – Chorwacja 69:62 (21:12, 13:12, 12:17, 23:21). Dla Francji: A. Diot 18, N. De Colo 15; dla Chorwacji: D. Kus 18, S. Nicević 12. Dalsza kolejność: 9 – 10. Polska, Macedonia; 11 – 12. Niemcy, Litwa; 13 – 16. Łotwa, W. Brytania, Izrael, Bułgaria.[/ramka]

Finał Serbia – Hiszpania będzie pojedynkiem sytego z głodnym. Serbowie, zapewniając sobie co najmniej srebrny medal, już wypełnili plan z nawiązką. Hiszpanie marzą o pierwszym złocie w mistrzostwach Europy. Spotkanie rozpoczął się o 21.15.

– Od kilku lat wnioskuję do FIBA o zmianę terminarza turniejów finałowych – mówił w sobotę utytułowany trener reprezentacji Turcji Bogdan Tanjevic. Konieczność rozgrywania decydujących spotkań dzień po dniu, bez odpoczynku, to bezsens. Albo przedłużmy turniej, albo dajmy drużynom możliwość zgłaszania 14 – 15 zawodników. Trzeba coś zmienić.

Pozostało 92% artykułu
Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Koszykówka
Jeremy Sochan zostaje w San Antonio Spurs. Ile zarobi reprezentant Polski?