Koszykówka, zapomniana w ostatnich latach przez przeciętnego kibica, miała swoje pięć minut w trakcie wrześniowych mistrzostw Europy rozgrywanych w siedmiu miastach Polski. Mecze naszej reprezentacji pokazywane w ogólnodostępnym programie 2 TVP przyciągnęły przed ekrany miliony telewidzów.
Wygrane przez Polaków we Wrocławiu w efektownym stylu mecze z Bułgarią i koszykarską potęgą Litwą przypomniały, że ta dynamiczna, pełna efektownych zagrań i nagłych zwrotów akcji gra potrafi fascynować. Nie na darmo na świecie jest to druga pod względem zasięgu i popularności dyscyplina zespołowa, po piłce nożnej.
W Polsce może jej pomóc jedynie sukces reprezentacji, ale występ Marcina Gortata i kolegów na mistrzostwach Europy był tylko wypełnieniem planu minimum. Zespół gospodarzy awansował do drugiej fazy turnieju, ale w Łodzi trafił na silniejszych rywali. Mistrzowie świata Hiszpanie, Serbowie i Słoweńcy walczyli potem o medale. Nasi do decydującej fazy pucharowej w Katowicach się nie dostali.
Drugim warunkiem wzrostu popularności koszykówki jest jej obecność w ogólnodostępnych kanałach telewizyjnych. Prezes Polskiego Związku Koszykówki Roman Ludwiczuk obiecuje, że półfinałowe i finałowe mecze o mistrzostwo Polski będą w nich pokazywane. Zanim do tego dojdzie, kibice ligowej koszykówki mogą oglądać wybrane mecze w stacji TVP Sport.
Nowy sezon rozpoczyna się pod znakiem zmian. Wśród 14 drużyn ekstraklasy mamy m.in. dwie z Trójmiasta i dwie z Warszawy. Będą święte wojny, będą wielkie derby. W Trójmieście dlatego, że Asseco Prokom, sześciokrotny mistrz Polski, przeniósł się do Gdyni, a w Sopocie powstał (odrodził się) nowy (stary) klub Trefl, od którego zaczynały się ostatnie sukcesy męskiej koszykówki na Wybrzeżu. Trefl wykupił dziką kartę od Polskiej Ligi Koszykówki, skompletował od zera całkiem ciekawy skład (m.in. reprezentanci Polski Iwo Kitzinger i Marcin Stefański, wracający do Polski Litwin Gintaras Kadziulis), zatrudnił cenionego łotewskiego szkoleniowca Karlisa Muiżnieksa i... czeka na inaugurację.