Najpierw przyszła dobra wiadomość z Tbilisi, gdzie Belgia nieoczekiwanie wygrała z reprezentacją Gruzji aż 86:63.
Taki wynik otwierał przed reprezentacją Polski prostą drogę do awansu. Pod jednym warunkiem: zwycięstw w każdym z trzech pozostałych spotkań. Dowolną różnicą, nawet jednym punktem.
Późnym wieczorem w piątek Polacy grali z Portugalią, najsłabszym zespołem grupy C, który przegrał wszystkie pięć pierwszych eliminacyjnych spotkań, ale uwziął się, by popsuć szyki właśnie naszej reprezentacji.
Rywale prowadzili praktycznie przez całą pierwszą połowę. Na początku drugiej już 38:28, ale wówczas zryw polskiego zespołu i udane akcje Łukasza Koszarka, Macieja Lampego i Marcina Gortata pozwoliły Polakom uzyskać prowadzenie 53:49 na początku ostatniej kwarty.
Na 18 sekund przed końcem było 74:68 dla rywali. Polacy cudem doprowadzili do dogrywki, w której znów pogrzebali szanse. W całym meczu mieli aż 20 strat.