Prokom regularnie spotyka się z Żalgirisem w ostatnich czterech sezonach Euroligi. W Kownie, rodzinnym mieście trenera Tomasa Pacesasa, mistrzom Polski jeszcze nigdy nie udało się wygrać. W środę byli najbliżej sukcesu. Po bardzo emocjonującym, pełnym dramatycznych zwrotów meczu przegrali z 15-krotnym mistrzem Litwy dopiero po dogrywce.
W zespole rywali występuje pięciu zawodników, którzy na ostatnich mistrzostwach świata zdobyli z reprezentacją Litwy brązowy medal – Paulius Jankunas, Martynas Pocius, Mantas Kalnietis, Tomas Delininkaitis i Tadas Klimavicius. Przy ławce drużynę dopingował właściciel Żalgirisu, legendarny litewski koszykarz Arvydas Sabonis.
Zapowiadało się na ciężki pojedynek i tak było. Asseco Prokom rozpoczął inną piątką niż w poprzednich meczach Euroligi. Od pierwszych minut grali: Daniel Ewing, Bobby Brown, J. R. Giddens, Jan-Hendrik Jagla i Ratko Varda, ale nie zaskoczyło to rywali. Pierwsze minuty były wyrównane, ale po pierwszej kwarcie Żalgiris prowadził już 27:14, wykorzystując słabą grę Prokomu w obronie.
Nadzieje na dobry wynik dała Asseco Prokomowi znakomicie rozegrana trzecia kwarta, wygrana 17:5. Dzięki temu goście odrobili straty z pierwszej połowy (przegrywali już 18:35 i 21:38) i po jedynym w meczu celnym rzucie za trzy punkty Jana-Hendrika Jagli sami wyszli na prowadzenie (47:45 w 30. minucie). W trzeciej kwarcie drużyna z Gdyni znakomicie broniła. Rywale nie zdołali w tym okresie zdobyć punktów z gry. Powiększali swój dorobek tylko z rzutów wolnych.
Ich niemoc po 13 bezproduktywnych minutach przełamał dopiero Jankunas, trafiając z dystansu w 33. minucie. Początek czwartej kwarty to z kolei okres gry bez punktów Asseco Prokomu (0:11 w 4,5 minuty). Gospodarze prowadzili już 57:47 i wtedy rozpoczęła się pogoń. Sygnał do odrabiania strat dał celnym rzutem z półdystansu Filip Widenow. Znów znakomita obrona oraz skuteczne akcje w ataku Ratko Vardy i Daniela Ewinga (6 i 5 pkt w czwartej kwarcie) pozwoliły na wygranie kolejnego fragmentu gry 14:1 i objęcie prowadzenia 61:58, gdy na 29 sekund przed końcem spod kosza trafił Varda.