Było to trzecie z rzędu i ósme w ostatnich 11 spotkaniach zwycięstwo zespołu z Arizony.
Jedyny Polak w NBA grał 33.54 minuty, zdobył 19 punktów (8/13 z gry, 3/5 z wolnych), co jest jego drugim osiągnięciem w karierze, o 6 punktów gorszym od rekordu uzyskanego w niedzielnym meczu z New Orleans Hornets. Miał też 11 zbiórek (3 w obronie), asystę, przechwyt, dwa bloki, dwie straty i cztery faule. W trzecim kolejnym meczu był najlepszym strzelcem zespołu, uzyskując 13. double-double (podwójną zdobycz w dwóch elementach gry) w karierze, a szóstą w ostatnich ośmiu meczach w barwach Phoenix.
W ostatnich czterech spotkaniach Gortat zdobywa średnio 19,8 pkt przy 67-procentowej skuteczności rzutów z gry i ma 11,5 zbiórek. Gdyby statystyki na tym poziomie udało mu się utrzymać do końca sezonu...
W środę miał trochę ułatwione zadanie, gdyż w zespole rywali z powodu kontuzji kolana nie mógł zagrać australijski środkowy Andrew Bogut, lider klasyfikacji najlepiej blokujących w lidze. Ostatnio Gortat grał przeciwko niemu na początku grudnia, jeszcze w barwach Orlando Magic. Był to akurat okres, gdy z powodu dolegliwości żołądkowych środkowego Magic Dwighta Howarda, nasz reprezentant dwukrotnie wystąpił w pierwszej piątce. W meczu z Detroit, wygranym 104:91, zagrał znakomicie, uzyskując double-double (14 pkt, 11 zb.). W kolejnym spotkaniu przeciwko Milwaukee nie potrafił zatrzymać Boguta. Australijczyk, który właśnie wrócił do gry po kontuzji, zdobył przeciwko Polakowi 31 pkt i miał 18 zbiórek, podczas gdy Gortat w 30 minut uzyskał zaledwie 2 punkty i miał 10 zbiórek.
Magic przegrali 85:96 i kto wie, czy postawa Polaka w tym meczu nie przesądziła o decyzji przekazania go w wymianie do innego klubu.