Reklama
Rozwiń

Porażka Phoenix po dogrywce z Oklahoma City Thunder

Koszykarze Phoenix przegrali na wyjeździe 118:122 z Oklahoma City Thunder. Decydowała dogrywka. Marcin Gortat zdobył 20 punktów i miał 8 zbiórek

Publikacja: 07.03.2011 07:22

Marcin Gortat

Marcin Gortat

Foto: AFP

Z wyjazdowego tournee koszykarze Phoenix wracają z czterema zwycięstwami w sześciu spotkaniach. Piąte było bardzo blisko. Na 17,4 sekundy przed jego zakończeniem przy prowadzeniu Thunder 117:116 trzy rzuty wolne wykonywał Vince Carter, który wcześniej trzypunktowym rzutem doprowadził do dogrywki. Trafił jednak tylko jeden. Faulowany Russell Westbrook rzutami wolnymi podwyższył na 119:116, a rzut z dystansu Steve'a Nasha był niecelny i już nie udało się zmniejszyć różnicy.

W całym meczu gospodarze wykonywali aż 47 rzutów wolnych (trafili 37), podczas gdy gracze Phoenix tylko 14 (osiem celnych). To zrobiło różnicę.

Dla obydwu zespołów była to siódma dogrywka w sezonie. Thunder odnieśli szóste zwycięstwo w takich okolicznościach, Suns przegrali po raz trzeci.

Marcin Gortat grał 38.53 minuty, najdłużej w tym sezonie (27 lutego przeciwko Indianie przebywał na parkiecie 38.12 min.), oddał najwięcej w karierze 18 rzutów z gry, trafiając 9, czym wyrównał swój rekord w NBA. Bezbłędnie wykonał obydwa wolne, miał 7 zbiórek w ataku i jedną w obronie, cztery asysty, trzy bloki, stratę i trzy faule. Rywale trzy razy blokowali jego rzuty. Wraz w Mickaelem Pietrusem był drugiem strzelcem zespołu. Więcej punktów - 29 - zdobył tylko Carter.

20 punktów Polaka to jego drugie najlepsze osiągnięcie w karierze (25 zdobył 30 stycznia przeciwko New Orleans Hornets, 20 uzyskał także 13 lutego w meczu z Sacramento Kings). Był to jego siódmy kolejny mecz, w którym zdobył minimum 13 punktów. W ostatnich sześciu spotkaniach na wyjeździe zdobywał średnio 16,2 pkt i miał 9 zbiórek. Oby tak dalej.

Do pełnej satysfakcji po dobrym występie polskiego środkowego zabrakło w niedzielę tylko zwycięstwa zespołu. Było ono realne, gdyż to koszykarze Suns prowadzili przed większość spotkania i mieli swoje szanse także w dogrywce.

Być może nie doszłoby do niej i Suns wygraliby w regulaminowym czasie gry, gdyby nie niezrozumiała decyzja trenera Alvina Gentry'ego, który na początku ostatniej kwarty, przy prowadzeniu swojego zespołu 93:88, zdjął z boiska Gortata, by grać obniżonym składem, bez środkowego.

Polak rozgrywał tego dnia kolejne dobre spotkanie. Wprawdzie w pierwszej akcji meczu, gdy w 6. minucie zastąpił Robina Lopeza na pozycji środkowego, został potężnie zablokowany przez Kevina Duranta, ale nie zdeprymowało go to. W kolejnych atakach na kosz zdobywał punkty po dwójkowych akcjach ze Steve'em Nashem. Miał tego dnia mniej zbiórek niż zwykle, ale w obronie prowokował ofensywne faule rywali, blokował też rzuty Jamesa Hardena, najlepszego strzelca gości Westbrooka i środkowego Serge'a Ibaki. Potrafił też znaleźć podaniem partnerów, którzy po takich jego zagraniach zdobywali punkty. W całym spotkaniu miał najwyższy w zespole wskaźnik +/-. Gdy przebywał na parkiecie, drużyna wygrała ten fragment czterema punktami.

Gortata nie było na boisku przez trzy i pół minuty. Wrócił na 6.43 minuty przed końcem czwartej kwarty, gdy rywale prowadzili 102:95. Zaczęło się odrabianie strat, a Polak okazał się w tym bardzo potrzebny. Tym bardziej, że kontuzji barku doznał Channing Frye, najlepiej zbierający na parkiecie (15 zbiórek - rekord kariery), który już nie wrócił do gry. Gortat podawał do Cartera, gdy ten zmniejszał stratę na 97:102. Wprawdzie w ataku znów został zablokowany przez Duranta, ale miał kilka ważnych zbiórek, a dwie jego kolejne akcje po podaniach od Cartera i Nasha zmniejszyły prowadzenie rywali do jednego punktu (107:106) na 1.41 min. przed końcem. Przy trzypunktowym rzucie Cartera, który dał Suns dogrywkę, to Gortat z Nashem stawiali mu zasłonę.

W dogrywce więcej szczęścia mieli gospodarze. Wygrali mecz, mimo że ich lider Kevin Durant, prowadzący w całej lidze w klasyfikacji strzelców (28,4 pkt) miał najgorszą skuteczność z gry w sezonie (3/14) i łącznie z rzutami wolnymi zdobył tylko 18 punktów. Zastąpili go jednak Russel Westbrook - 32 pkt i James Harden - 26 (wyrównany rekord kariery).

Rozgrywający Suns Steve Nash, który w tym meczu miał 14 asyst, awansował przed Isiaha Thomasa na szóste miejsce klasyfikacji najlepiej podających w historii NBA. Kanadyjczyk ma obecnie 9066 asyst. Wyprzedzają go tylko John Stockton, Jason Kidd, Mark Jackson, Magic Johnson i Oscar Robertson.

Na 21 spotkań przed zakończeniem sezonu Phoenix z bilansem 32 zwycięstw i 29 porażek zajmuje 9. miejsce w Konferencji Zachodniej. Na ósmym, ostatnim dającym awans do play-off, są Memphis Grizzlies (35-29), którzy w niedzielę pokonali Dallas Mavericks 104:103, dzięki rzutowi Zacha Randolpha na 0,3 sekundy przed końcem meczu. Przy odwrotnym wynikach w tych meczach Suns byliby już na ósmym miejscu.

Po najdłuższej w sezonie seriii sześciu spotkań na wyjeździe koszykarze Phoenix wracają do domu. W nocy z wtorku na środę spotkają się we własnej hali z Houston Rockets (32-32), 11. zespołem Konferencji Zachodniej.

Oklahoma City Thunder - Phoenix Suns 122:118 (25:28, 32:33, 29:30, 23:18, 13:9).

Phoenix: V. Carter 29, C. Frye 11, 15 zb., S. Nash 11, 14 as., R. Lopez 7, G. Hill 0, 5 zb., oraz M. Gortat 20, 8 zb., 4 as., 3 bl., 1 str., M. Pietrus 20, J. Dudley 10, A. Brooks 9, H. Warrick 1. Najwięcej dla Oklahomy: R. Westbrook 32, 11 as., J. Harden 26, 6 zb., K. Durant 18, 8 zb., S. Ibaka 15, 7 zb., N. Collison 11, 9 zb.

 

 

Z wyjazdowego tournee koszykarze Phoenix wracają z czterema zwycięstwami w sześciu spotkaniach. Piąte było bardzo blisko. Na 17,4 sekundy przed jego zakończeniem przy prowadzeniu Thunder 117:116 trzy rzuty wolne wykonywał Vince Carter, który wcześniej trzypunktowym rzutem doprowadził do dogrywki. Trafił jednak tylko jeden. Faulowany Russell Westbrook rzutami wolnymi podwyższył na 119:116, a rzut z dystansu Steve'a Nasha był niecelny i już nie udało się zmniejszyć różnicy.

W całym meczu gospodarze wykonywali aż 47 rzutów wolnych (trafili 37), podczas gdy gracze Phoenix tylko 14 (osiem celnych). To zrobiło różnicę.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Koszykówka
Warszawa na taki sukces czekała ponad pół wieku. Koszykarze Legii wyszli z cienia piłkarzy
Koszykówka
Shai Gilgeous-Alexander bohaterem sezonu NBA. Czy jesteśmy świadkami narodzin nowego Jordana?
Koszykówka
Poznaliśmy mistrza NBA. Oklahoma City Thunder sięga po tytuł
Koszykówka
Finały NBA. Zaczęło się od trzęsienia ziemi
Koszykówka
Polski skaut Los Angeles Lakers: Nie mogę nikogo przegapić