Była to szósta porażka zespołu z Arizony w siedmiu ostatnich spotkaniach, a dla Chicago 16. zwycięstwo w 18 meczach, ale przyszło ono faworytom z kłopotami, których się nie spodziewali.
Goście, którzy już stracili szanse na grę w play-off, mocno postraszyli lidera Konferencji Zachodniej i kandydata do gry w wielkim finale. Gospodarze prowadzili już 22 punktami w trzeciej kwarcie, ale Suns po fantastycznym pościgu zmniejszyli w końcówce meczu straty do dwóch punktów, mieli kilka szans na objęcie prowadzenia i do ostatniej akcji walczyli o zwycięstwo.
Zespół Phoenix drugi mecz z rzędu rozgrywał z liderem konferencji NBA. Niedzielna porażka 97:114 z najlepszymi na Zachodzie i w całej lidze San Antonio Spurs (59 zwycięstw - 19 porażek) ani przez chwilę nie pozostawiała złudzeń, kto jest lepszy. Wtorkowy mecz pokazał, że Suns stać na równą grę w najlepszymi.
Tym razem w ich składzie, po dwóch meczach nieobecności spowodowanej chorobą, znalazł się rozgrywający Steve Nash i wprowadził nowego ducha do gry zespołu, która była bardziej zorganizowana. Kanadyjczyk, najlepiej podający w lidze, dostrzegał partnerów na pozycjach do rzutu. Miał aż 16 asyst.
Korzystał na tym także Marcin Gortat, który szóste kolejne spotkanie rozpoczynał w pierwszej piątce. Polak znów zagrał bardzo dobrze, a przyszło mu rywalizować z czołowymi podkoszowymi ligi Carlosem Boozerem i Joakimem Noahem, jednym z najlepiej zbierających NBA.