Było to drugie kolejne zwycięstwo zespołu z Arizony, który pierwszy raz od siedmiu lat skończył sezon z niekorzystnym bilansem (40 zwycięstw — 42 porażek).
Dla Marcina Gortata był to 24., w sezonie, a 23. w barwach Suns mecz z podwójnymi osiągnięciami w dwóch elementach gry (tzw. double-double). Polak jedenaste kolejne spotkanie rozpoczynał w pierwszej piątce. Grał 25.45 minut, trafił 10 (to jego nowy rekord kariery) z 16 rzutów z gry, jeden z trzech wolnych, miał 4 zbiórki w ataku i 9 w obronie, asystę, dwie straty i cztery faule. Gdy przebywał na parkiecie, drużyna wygrała ten fragment 11-punktami. To najwyższy wskaźnik w zespole. Przeciwko czołowemu zespołowi ligi Polak rozegrał jedno z najlepszych spotkań w sezonie.
Koszykarze San Antonio musieli ten mecz wygrać, by utrzymać najlepszy bilans w lidze i liczyć na najwyższe rozstawienie do końca play-off. Wcześniej tego dnia najlepsi w Konferencji Zachodniej Chicago Bulls wygrali swój mecz z New Jersey Nets 97:92 i zakończyli sezon zasadniczy w bilansem 62 - 60. Spurs mogli się z nimi równać w przypadku wygranej w Phoenix i wtedy o tym, kto w ewentualnym finale między Chicago i San Antonio będzie rozstawiony wyżej, decydowałoby losowanie. Komisarz David Stern ma problem z głowy, gdyż plany liderów Konferencji Zachodniej pokrzyżowali koszykarze Suns.
W poprzednim meczu trener Greg Popovich dał odpocząć aż czterem swoim graczom pierwszej piątki. W przegranym 93:012 meczu z Los Angeles Lakers nie grali Tim Duncan, Manu Ginobili, Tony Parker i Antonio McDyess. W Phoenix zagrali wszyscy. Jednak już w pierwszych minutach kontuzji łokcia doznał Ginobili. Zszedł do szatni i już nie wrócił to gry. Jego zdrowie będzie największym problemem Spurs w play-off.
Ostatni mecz sezonu w US Airways Center koszykarze Suns rozpoczęli znakomicie.