Bohaterem meczu był Torey Thomas. Rozgrywający Turowa, wybrany na najlepszego zawodnika ligi po sezonie zasadniczym, w meczu przeciwko najlepszemu zespołowi w tej fazie pokazał, że absolutnie zasługuje na to wyróżnienie. Zdobył 31 punktów, miał 8 asyst, 5 zbiórek, 3 przechwyty i tylko 4 straty, mimo nacisku ze strony rywali.
Od początku spotkania Thomas konsekwentnie decydował się na indywidualne akcje, wymuszając przewinienia koszykarzy z Gdyni. W całym meczu aż 16-krotnie stawał na linii rzutów wolnych, trafiając 12 razy. W sumie Turów wykorzystał 21 z 28 rzutów wolnych. Cały zespół Asseco Prokomu, mało agresywny w ataku, wykonywał tylko 12 wolnych (trafił 6).
Do poziomu Thomasa dostroili się pozostali koledzy z zespołu, perfekcyjnie realizujący taktykę trenera Jacka Winnickiego. W ważnych momentach trafiali Konrad Wysocki, Robert Tomaszek, wszechstronny Daniel Kickert i Michael Kuebler.
W Prokomie zawiodła skuteczność, szczególnie w drugiej i trzeciej kwarcie, gdy jego koszykarze zanadto polegali na rzutach za trzy punkty. Te nie wpadały do kosza, a rywale po zbiórkach (wygrali je 42:22, pod atakowaną tablicą 10-2) wyprowadzali skuteczne kontrataki. W 32. minucie gospodarze przegrywali nawet 42:69. Zryw w końcówce pozwolił tylko zmniejszyć straty.
Frustracja była tak wielka, że na pomeczową konferencję prasową nie stawił się żaden przedstawiciel gospodarzy. Z drugiej strony - po takiej przegranej - trudno się dziwić.