Liga od roku jest zawodowa i teoretycznie zamknięta. Nie można z niej spaść ani do niej awansować. Aby grać, trzeba jednak spełnić określone warunki i wykupić licencję. Nie każdego chętnego na to stać.
Rok temu drużyn było 14 i okazało się, że to za dużo. ŁKS i AZS Politechnika Warszawska odstawały od reszty finansowo i organizacyjnie. Rozgrywki dokończyły, ale na oparach pieniędzy i siłą ludzi dobrej woli.
W Łodzi na początku sezonu była świetna atmosfera, próba bicia rekordu frekwencji dyscyplin halowych, ale okazało się, że entuzjazm nie wystarczy.
Następne ciosy przyszły w wakacje: w lipcu z rozgrywek oficjalnie wycofał się PBG Basket Poznań – trzecia od końca drużyna poprzedniego sezonu. Na koniec okazało się, że Śląsk Wrocław, który wrócił do ekstraklasy po kilku latach przerwy, nie spełnia wymogów licencyjnych. Prezes klubu Przemysław Koelner zapewniał, że wszystkie dokumenty zostały dosłane na czas, ale sytuacji tym nie poprawił.
Kłopoty nie omijają też Polskiego Związku Koszykówki. W marcu okazało się, że musiał pożyczyć pieniądze od Turowa Zgorzelec na spłatę zaległości, jeszcze po poprzedniej ekipie.