We wtorek startuje NBA

Wielcy gracze zmienili kluby, jedne gwiazdy wracają na parkiet po kontuzjach, inne właśnie się ich nabawiły.

Publikacja: 27.10.2014 16:00

Marcin Gortat

Marcin Gortat

Foto: AFP

Wielcy gracze zmienili kluby, gwiazdy wracają na parkiet po kontuzjach, pojawili się nowi kandydaci do mistrzowskiego tytułu, który po raz piąty pod wodzą Grega Popovicha zdobyli w czerwcu weterani z San Antonio Spurs.

Zdaniem firmy bukmacherskiej William Hill w gronie pretendentów są też Washington Wizards – drużyna Marcina Gortata. Tylko sześciu zespołom bukmacherzy dają wyższe szanse na wygranie ligi.

Największe szanse na tytuł mają jednak Cleveland Cavaliers, drużyna, która przez ostatnie cztery sezony nie poznała nawet smaku play-off. Wszystko ma odmienić powrót Króla, bo takim pseudonimem media ochrzciły przed laty LeBrona Jamesa – jednego z najlepszych graczy w historii koszykówki.

Królewskie nadzieje

Wychowany w Akron niedaleko Cleveland, po czterech latach życia na Florydzie, bogatszy o dwa tytuły mistrzowskie LeBron James postanowił powrócić w rodzinne strony, do drużyny, w której spędził siedem udanych sezonów. Zadecydowała nie tylko tęsknota, ale też przegrane tegoroczne finały NBA i duże pieniądze. LeBron zarobi w drużynie z Ohio ?20 mln dolarów za jeden sezon, a kolejne 21 mln, jeśli zdecyduje się spędzić w Cleveland następny rok.

Wokół niego zbudowano w ciągu zaledwie kilku miesięcy mocny skład. Liderami drużyny obok „Króla" mają być rozgrywający Kyrie Irving, który zaledwie miesiąc temu poprowadził drużynę USA do mistrzostwa świata, oraz silny skrzydłowy Kevin Love, ściągnięty z koszykarskiej prowincji: z ekipy Minnesota Timberwolves. Możliwe, że za Love'a Cleveland zapłacił wysoką cenę – w przeciwną stronę powędrował bowiem utalentowany 19-latek Andrew Wiggins. Przepowiada mu się karierę na miarę Jamesa. To niejedyne ryzyko, jakie podjęli włodarze klubu ze stanu Ohio. Do tytułu ma poprowadzić Cavaliers David Blatt, trener bez doświadczenia w NBA – były coach m.in. Maccabi Tel Awiw czy reprezentacji Rosji.

Największym zagrożeniem dla Cleveland na Wschodzie nie będą wcale uczestnicy zeszłorocznego finału konferencji – Miami Heat i Indiana Pacers, lecz rywal niemal zza miedzy – Chicago Bulls. Po długiej kontuzji do gry w barwach Bulls powraca bowiem Derrick Rose, najmłodszy zdobywca nagrody MVP w historii ligi. Wspierać go będzie znający smak mistrzowskich tytułów hiszpański center Pau Gasol, a nawet bez nich Bulls byli w ubiegłym roku trzecią siłą Wschodu.

To nie koniec powrotów – po straconym sezonie na ligowych parkietach pojawi się Kobe Bryant, ale jego Los Angeles Lakers nie należą do faworytów. Między innymi dlatego, że inna, choć nieco już przyblakła, gwiazda drużyny Steve Nash doznał kolejnej kontuzji pleców, dźwigając... bagaże.

Przez co najmniej miesiąc na parkiecie nie pojawi się też najlepszy koszykarz poprzedniego sezonu i pięciokrotny król strzelców NBA Kevin Durant. Jego kontuzja nie zmniejsza jednak szans na tytuł Thunders, którzy są głównymi kandydatami do finału na Zachodzie, obok San Antonio Spurs (byłaby to powtórka z poprzedniego sezonu). Za plecami Spurs i Thunders czają się jednak spragnieni sukcesu Los Angeles Clippers i Houston Rockets.

W gronie kandydatów do walki o najwyższe miejsca w lidze wymienia się też zespół Marcina Gortata. ?Washington Wizards byli w poprzednim sezonie jedną z niespodzianek NBA. Nie dość, że pierwszy raz od sześciu lat awansowali do fazy play-off, to dotarli do półfinałów konferencji i przegrali po walce z Indiana Pacers.

Polski koszykarz odegrał istotną rolę w sukcesie Wizards. Solidny sezon przyszedł dla Gortata w najlepszym momencie, gdy kończył mu się kontrakt. Na początku lipca nasz jedyny zawodnik w NBA podpisał nową, wartą 60 milionów dolarów, pięcioletnią umowę z drużyną z Waszyngtonu.

Czy po sukcesie finansowym przyjdzie pora na sportowy? Rywale na Wschodzie wydają się dużo mocniejsi niż przed rokiem i choć Wizards zachowali trzon zespołu, który tak udanie walczył w ostatnich play-off oraz wzmocnili się, angażując najlepszego koszykarza finałów NBA z 2008 roku Paula Pierce'a, trudno będzie im powtórzyć ostatnie osiągnięcie. Mecze przedsezonowe grali w kratkę. Przegrali cztery z ośmiu spotkań.

Gramy serio

Trudno się też spodziewać, by rywale po tak dobrym sezonie w wykonaniu Wizards lekceważyli zespół Gortata. Pod względem odpuszczania spotkań nowy sezon też zapowiada się inaczej od poprzedniego.

Odpuszczanie meczów przez niżej notowane drużyny lub gra w nie najsilniejszych składach było plagą rozgrywek 2013/2014. Choć nikogo na gorącym uczynku nie złapano, kilku menedżerów i analityków oskarżało o celowe przegrywanie spotkań, m.in. drużyny z Filadelfii i Milwaukee.

Po co celowo przegrywać, jeśli za sukcesem sportowym idzie zwykle sukces finansowy – choćby dzięki rosnącej sprzedaży biletów, większej liczbie transmisji w ogólnoamerykańskich stacjach telewizyjnych czy wyższych cennikach reklamowych? Słabszym drużynom, których szanse na awans do play-off są znikome, bardziej opłaca się zajęcie 30. miejsca w lidze niż np. 17. Ten, kto jest niżej notowany, ma bowiem większe szanse na wybór w tzw. drafcie lepszych graczy, którzy mogą w przyszłości stać się gwiazdami.

W tym roku akces do gry w NBA zgłosili wyjątkowo utalentowani młodzi koszykarze. Najsłabsze drużyny przegrywały więc seriami, kończąc sezon z bardzo kiepskim bilansem. Los jednak z nich zakpił, bo w wyniku losowania największy talent nowego pokolenia Andre Wiggins trafił do Cleveland i został oddany do Minnesoty.

Nie będą grać mniej

NBA, choć oficjalnie zaprzecza, że problem istnieje, zaproponowała drużynom nowy system draftu. Wszyscy, którzy nie awansują do fazy play-off, będą mieli równe szanse na wybór gracza z nr. 1 draftu. Pomysł jednak przepadł w głosowaniu. Nieznany w Europie draft, popularny w USA, to rozwiązanie, które wyrównuje szanse. Osłabia siłę pieniądza, bo najbardziej utalentowani młodzi sportowcy wcale nie trafiają do najbogatszych klubów.

Pojawił się też pomysł, by zamiast wyczerpujących 82 meczów każda drużyna rozgrywała ich po ok. 20 mniej. Z taką propozycją wystąpili m.in. LeBron James i lider drużyny z Dallas Dirk Nowitzki. Tyle że mniej spotkań to mniej sprzedanych biletów. – Jeśli tego chcą, możemy to przemyśleć. Ale czy oni są gotowi zrezygnować z części zarobków, aby grać mniej? – podsumował tę propozycję Michael Jordan, właściciel klubu Charlotte Hornets. Odpowiedzi się nie doczekał. Nowy sezon NBA będzie więc tak samo długi jak poprzednie. Ale może bardziej emocjonujący.

Ligę NBA można oglądać ?na kanałach nc+

Wielcy gracze zmienili kluby, gwiazdy wracają na parkiet po kontuzjach, pojawili się nowi kandydaci do mistrzowskiego tytułu, który po raz piąty pod wodzą Grega Popovicha zdobyli w czerwcu weterani z San Antonio Spurs.

Zdaniem firmy bukmacherskiej William Hill w gronie pretendentów są też Washington Wizards – drużyna Marcina Gortata. Tylko sześciu zespołom bukmacherzy dają wyższe szanse na wygranie ligi.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Koszykówka
Jeremy Sochan zostaje w San Antonio Spurs. Ile zarobi reprezentant Polski?
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay