Wielcy gracze zmienili kluby, gwiazdy wracają na parkiet po kontuzjach, pojawili się nowi kandydaci do mistrzowskiego tytułu, który po raz piąty pod wodzą Grega Popovicha zdobyli w czerwcu weterani z San Antonio Spurs.
Zdaniem firmy bukmacherskiej William Hill w gronie pretendentów są też Washington Wizards – drużyna Marcina Gortata. Tylko sześciu zespołom bukmacherzy dają wyższe szanse na wygranie ligi.
Największe szanse na tytuł mają jednak Cleveland Cavaliers, drużyna, która przez ostatnie cztery sezony nie poznała nawet smaku play-off. Wszystko ma odmienić powrót Króla, bo takim pseudonimem media ochrzciły przed laty LeBrona Jamesa – jednego z najlepszych graczy w historii koszykówki.
Królewskie nadzieje
Wychowany w Akron niedaleko Cleveland, po czterech latach życia na Florydzie, bogatszy o dwa tytuły mistrzowskie LeBron James postanowił powrócić w rodzinne strony, do drużyny, w której spędził siedem udanych sezonów. Zadecydowała nie tylko tęsknota, ale też przegrane tegoroczne finały NBA i duże pieniądze. LeBron zarobi w drużynie z Ohio ?20 mln dolarów za jeden sezon, a kolejne 21 mln, jeśli zdecyduje się spędzić w Cleveland następny rok.
Wokół niego zbudowano w ciągu zaledwie kilku miesięcy mocny skład. Liderami drużyny obok „Króla" mają być rozgrywający Kyrie Irving, który zaledwie miesiąc temu poprowadził drużynę USA do mistrzostwa świata, oraz silny skrzydłowy Kevin Love, ściągnięty z koszykarskiej prowincji: z ekipy Minnesota Timberwolves. Możliwe, że za Love'a Cleveland zapłacił wysoką cenę – w przeciwną stronę powędrował bowiem utalentowany 19-latek Andrew Wiggins. Przepowiada mu się karierę na miarę Jamesa. To niejedyne ryzyko, jakie podjęli włodarze klubu ze stanu Ohio. Do tytułu ma poprowadzić Cavaliers David Blatt, trener bez doświadczenia w NBA – były coach m.in. Maccabi Tel Awiw czy reprezentacji Rosji.