Viva Espana! Francja na kolanach

Hiszpania pokonała Francję po dogrywce 80:75 (17:20, 15:13, 16:23, 18:10, d. 14:9) i awansowała do finału EuroBasketu.

Aktualizacja: 18.09.2015 00:01 Publikacja: 17.09.2015 23:48

Viva Espana! Francja na kolanach

Foto: AFP

Pojedynek wagi ciężkiej, przedwczesny finał, koszykarski klasyk – dziennikarze mogli się wyżyć już przed meczem. Francuzi byli jednak faworytami – mają bardziej wyrównany skład, na mistrzostwach zameldowali się prawie wszyscy najlepsi, inaczej niż w reprezentacji Hiszpanii, gdzie paru gwiazd (Ricky Rubio, Marc Gasol) brakło. Jak by tego było mało – problemy z plecami miał Rudy Fernandez, z nogą – Pau Gasol.

Zaczęło się od odśpiewanej przez 27 tysięcy kibiców Marsylianki, a potem temperatura w hali rosła z każdą minutą. Lepiej zaczęli Francuzi, po efektownym wsadzie Batuma prowadzili 13:6. Gospodarze EuroBasketu dominowali w zbiórkach, wyglądali na bardziej skoncentrowanych. Trzy minuty przed końcem I kwarty Hiszpanie mieli na koncie ledwie 6 zdobytych punktów. W drugiej wzmocnili defensywę, Sergio Llull celną trójką doprowadził do remisu. Świetnie, finezyjnie rozgrywał Sergio Rodriguez, swoje robił Gasol. Słabiej niż zwykle zaczał Nikola Mirotić, a potem grał jeszcze gorzej. Francuzi cały czas mieli przewagę, ale nieznaczną, nie mógł się przełamać Tony Parker, choć kiedy trafił dwa razy z rzędu wydawało się, że złapie rytm. Nie złapał. Hiszpanie mieli fatalną skuteczność w rzutach za trzy, dużo mniej zbierali i było aż dziwne, że przegrywają tak minimalnie – tracili zaledwie punkt po dwóch kwartach.

W trzeciej Francuzi powoli, ale systematycznie, budowali przewagę. Po trójce Parkera wynosiła 4 punkty, po dwóch skutecznych akcjach rezerwowego Lauvergne’a – już jedenaście punktów. Hiszpanów ratował Gasol, skutecznie wykonujący rzuty osobiste. Ale przecież – zdawało się – sam Gasol meczu nie wygra, nie istnieli hiszpańscy obwodowi Llull i Fernandez, niewiele wnosili rezerwowi, nic już nie dawał drużynie Mirotić. Losy meczu zdawały się przesądzone.

W czwartej kwarcie toczył się więc mecz Francja – Gasol. Gwiazdor Chicago Bulls postanowił wyeliminować z gry francuskich podkoszowych i wychodziło mu to nieźle. Sergio Scariolo, trenerski lis (wiadomo – Włoch), zalecił swoim zawodnikom wymuszać faule i w ten sposób, osobisty po osobistym, Hiszpanie mozolnie odrabiali straty. Ta chytra taktyka chyba wybiła z rytmu Francuzów – dosięgła ich zadziwiająca niemoc w ataku, przez pięć minut nie umieli zdobyć punktów z gry. A Hiszpanie zwietrzyli swoją szansę. Gasol wszedł pod kosz z taką energią, że ustała Marsylianka na trybunach. Po chwili trafił ponownie, wyprowadził zespół na punkt przewagi (62:61). Pogubieni Francuzi stracili piłkę, doświadczony Nando De Colo faulował w ataku, po chwili Hiszpanie wygrywali już trzema punktami. Do końca pozostawało 16 sekund, Francuzi zaczynali z boku. Piłka znalazła się w rękach Batuma, ten nie czekał, trafił za trzy. Remis. W ostatniej akcji Gobert zablokował Gasola. Przewaga psychiczna przed dogrywką była po stronie Francuzów.

Dogrywka zaczęła się od indywidualnych popisów z obu stron, między innymi Parker przypomniał, że jest na parkiecie, ale po chwili nie trafił dwóch osobistych. Gasol już tak nie dominował, wydawał się potwornie zmęczony, ale w końcu wyeliminował z gry – na skutek pięciu popełnionych fauli – Goberta. Do końca dogrywki pozostawała minuta. W dwóch kolejnych akcjach Francuzi zgubili piłkę. Hiszpanie dwa razy trafili – dwukrotnie Gasol. Czy ktoś mówił, że sam nie wygra meczu? Ale to nie był koniec emocji. Francuzi tracili trzy punkty, znowu, jak pod koniec czwartej kwarty, rzucał Batum. Był faulowany, musiał trzy razy trafić. Nie trafił ani razu, on, znakomity, doświadczony zawodnik NBA. To już był koniec. To miał być, i był, wielki mecz. Bohaterem Pau Gasol – 40 punktów, 11 zbiórek. Zawiódł Tony Parker, który zdobył tylko 10 punktów.

Wcześniej odbyły się mecze przegranych z ćwierćfinałów: Grecy pokonali Łotyszy 97:90 (17:24, 20:20, 23:17, 37:29), mimo że przegrywali już 17 punktami, a Włosi wygrali z Czechami 85:70 (21:21, 21:16, 32:17, 11:16). Nie było więc niespodzianek, bój o siódme miejsce, ważne, bo ostatnie premiowane udziałem w kwalifikacjach do igrzysk w Rio, stoczą najsłabsi w gronie ćwierćfinalistów Czesi i Łotysze (mecz jutro o 18.30). Później (21.00) odbędzie się drugi półfinał, w którym Litwa zagra z Serbią. Tu też zapowiada się zacięty bój, Serbowie jeszcze na tych mistrzostwach nie przegrali, mają komplet siedmiu zwycięstw, grają efektownie i skutecznie, mają szeroki skład, prowadzi ich znakomity rozgrywający Milos Teodosić. Litwini grają nierówno, ostatnio zagrali wielki mecz z Włochami, ale zapewne męczący. Valanciunas i Maciulis byli eksploatowani ponad miarę, czy zdążą się zregenerować? Serbowie łatwiej uporali się z Czechami.

Hiszpania-Francja 80:75 (17:20, 15:13, 16:23, 18:10, 14:9)

Hiszpania: Pau Gasol 40, Sergio Rodriguez 15, Rudy Fernandez 7, Nikola Mirotic 7, Sergio Llull 7, Felipe Reyes 2, Victor Claver 2, Pau Ribas 0;

Francja: Nando de Colo 14, Nicolas Batum 14, Joffrey Lauvergne 11, Tony Parker 10, Mickael Gelabale 10, Rudy Gobert 8, Boris Diaw 5, Evan Fournier 3, Florent Pietrus 0.

Koszykówka
Eurobaskiet 2025. Mural w Katowicach czeka na medal
Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń