Drużyny nie widać

Konkurs drużynowy to klęska polskiej czwórki, która zajęła jedenaste miejsce. Wyprzedziła tylko Kazachstan i Estonię. Wygrali Norwegowie

Aktualizacja: 01.12.2007 07:59 Publikacja: 01.12.2007 02:54

Drużyny nie widać

Foto: Rzeczpospolita

Drugie miesjce zajęli Austriacy, a trzecie Finowie. W sobotę o 16.15 konkurs indywidualny.

Zapowiedzi były raczej optymistyczne, nie zmieniły ich nieudane kwalifikacje, ale w piątek nastąpiła twarda weryfikacja opinii, że Polacy to piąta – szósta drużyna Pucharu Świata.

Kamil Stoch zaczął od nieudanego skoku na odległość 116 m, to ustawiło nasz zespół na dziewiątym miejscu dzielonym z Czechami. Kolejna seria i kolejny zawód, zaledwie 114 m Piotra Żyły. Polacy spadli na dziesiąte miejsce. Maciej Kot nie podniósł normy (114,5), więc było jeszcze gorzej. Nawet Adam Małysz nie dał rady niczego zmienić, skoczył tylko 122 m. Regulamin konkursu drużynowego jest prosty – do drugiej serii awansuje tylko najlepsza ósemka.

Polscy studenci, którzy przyjechali dopingować Małysza i spółkę, wykazali zwyczajowy entuzjazm, Stoch jednak spuścił głowę, nawet trener Hannu Lepistoe odrobinę stracił opanowanie i głośniej niż zwykle ocenił postawę swoich skoczków już w boksie pod skocznią. Tylko Adam Małysz lał oliwę na wzburzone fale i kazał nam spokojnie czekać do jutra.

Wystartowało 13 zespołów. Od pierwszego skoku prowadzenie objęła Norwegia dzięki skokowi Bjoerna Einara Romoerena, potem były Austria, Słowenia, Rosja i dopiero Finlandia, bo Matti Hautamaeki nie wykonał planu.

Rywalizacja norwesko-austriacka trwała już do samego końca, Finowie też skakali coraz dalej, ale finisz mieli spóźniony, wysiłek Artu Lappiego i Janne Ahonena wystarczył tylko na trzecie miejsce.

Indywidualnie liderem zawodów był Austriak Gregor Schlierenzauer.

To niedobry początek. Znałem wyniki kolegów, chciałem dobrze skoczyć i się nie udało. Cały czas czegoś tu próbuję, chcę się do tej skoczni dopasować, by odbicie wyszło poprawnie. Bardzo wolno leciałem, wydaje mi się, że troszkę za statycznie jechałem i dlatego nie trafiłem z kierunkiem i chwilą odbicia. Wszystkie skoki tutaj spóźniamy, nie tylko ja, ale i koledzy. Od dawna mi ta skocznia nie pasowała, a jak się okazało, że jest tak różna od naszej w Zakopanem, to trudno nam się od razu przystosować. Jutro jest nowy dzień, miejmy nadzieję, że lepszy. Przed nami są też kolejne konkursy i trzeba do tych startów spokojnie podchodzić.

Trudno mi mówić za kolegów, ale Kamil Stoch wydawał się pewny swego przed wyjazdem. Co siedzi w jego głowie, tylko on wie. W sobotnim konkursie stawiam na Thomasa Morgensterna. Ja mogę skoczyć daleko i mogę tak jak w piątek uzyskać tylko 122 metry. Mam nadzieję, że w sobotę będzie jednak wielka mobilizacja.

wysłuchał k.r.

Inne sporty
Super Bowl. Wysokie loty Orłów
doping
Zielony ład w kolarstwie. Tlenek węgla oficjalnie zakazany
Inne sporty
Finał Super Bowl. Zwycięzca bierze wszystko
Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę
Inne sporty
Polskie kolarstwo. Nadzieja w kobietach i Stanisławie Aniołkowskim