Nikt na Kremlu oficjalnie nie ogłosił klęski olimpijskiego planu A, ale od kilku tygodni obowiązuje wersja B – awaryjna. Do przestawiania przygotowań w Soczi z powrotem na właściwe tory oddelegowano jednego z najbardziej zaufanych ludzi w drużynie Władimira Putina i Dmitrija Miedwiediewa.
Dmitrij Kozak kiedyś w putinowskiej administracji odpowiadał za Północny Kaukaz, był też wymieniany wśród kandydatów na premiera, a nawet prezydenta. W połowie października zamienił w pośpiechu tekę ministra ds. rozwoju regionalnego na nową, stworzoną specjalnie dla niego: wicepremiera do spraw olimpijskich.
[srodtytul]Lodowisko na piasku[/srodtytul]
Zanim Kozak odebrał nominację, prezydent Miedwiediew długo rozmawiał z premierem Putinem, a premier jeszcze wcześniej z przedstawicielami Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Te rozmowy nie mogły być przyjemne, bo wizytatorzy z MKOl nawet przy wygłaszaniu oficjalnych oświadczeń nie gryźli się w język.
Francuz Jean-Claude Killy, szef tzw. komisji koordynującej, która zwyczajowo nadzoruje przygotowania w mieście igrzysk, powiedział po ostatniej wizycie w Soczi, że od teraz nie wolno zmarnować już choćby sekundy. A szef Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i wiceprezes MKOl Gian Franco Kasper złośliwie komentował pokazane mu plany hoteli: – Na rysunkach były pokazane nawet włączniki światła, tylko żadnej drogi w okolicy nie widziałem.