Justyna Kowalczyk wystartuje jako przedostatnia, 30 sekund przed liderką PŚ, Finką Aino-Kaisą Saarinen.
Józef Łuszczek, jedyny polski mistrz świata w biegach, mówi, że będzie medal. – Mam nadzieję, że złoty. Czekam na to 31 lat. Zdążyłem już posiwieć. Najlepszy biegacz pamiętnych mistrzostw w Lahti (1978 r.) mówi podobnie jak trener Justyny Kowalczyk Aleksander Wierietielny, że w trudnych warunkach atmosferycznych decydujące może być przygotowanie nart. – Coś o tym wiem. Kiedy w Lahti zdobyłem złoty i brązowy medal, liczono, że kolejny wywalczę na najdłuższym dystansie – 50 km. TVP kupiła transmisję z tego biegu (poprzednich nie pokazała), więc mimo męczącego kataru zdecydowałem się wystartować. To była katorga. Nie trafiliśmy ze smarowaniem, narty nie trzymały na podbiegach i nie chciały jechać na zjazdach. Mimo to byłem siódmy. To najlepszy dowód, w jak dobrej byłem wtedy formie – wspomina Łuszczek stare czasy.
Jego zdaniem Justyna Kowalczyk też jest znakomicie przygotowana, a przeciwniczki będą pamiętać lanie, jakie dostały niedawno od Polki.
Łuszczek twierdzi, że trasa jest ciężka, ale to bardzo dobrze.
– Justyna tak jak ja lubi podbiegi. A będzie ich na całej trasie aż 12. Nie są zbyt długie i strome, ale żeby je w dobrym tempie przejechać, trzeba mocno popracować. Od startu należy biec w dużym tempie, a w środku trasy jeszcze dołożyć mocy. Ostatnie kilometry to już gonitwa na całego, do utraty tchu.