Dziś najlepsza narciarka ostatniego sezonu i największa polska nadzieja na medale igrzysk w Vancouver przenosi się ze Szwecji do Norwegii. Do pierwszego biegu Pucharu Świata, sobotniego wyścigu na 10 km stylem dowolnym w Beitostoelen, będzie się przygotowywać na tamtejszych trasach.
Weekend startów w zawodach FIS w szwedzkiej Bruksvallarnie był przymiarką przed nowym sezonem. Dla Justyny, ale też dla jej nowej ekipy serwismenów. W Bruksvallarnie z narciarek z czołówki były tylko Szwedki i to z nimi Polka stoczyła pasjonującą walkę w sobotnim finale sprintu stylem klasycznym.
Wygrała, wyprzedzając Brittę Norgren i Annę Haag. Tak jak we wszystkich biegach tego dnia zaatakowała od początku, na metę wbiegła, mając półtora metra przewagi. – Miło zaczynać sezon od zwycięstwa, choć starty tutaj traktuję treningowo – mówiła zadowolona Polka.
Po niedzielnym biegu na 10 kilometrów, też stylem klasycznym – bieg w Beitostoelen będzie stylem dowolnym – powodów do uśmiechu było już mniej. Na mokrej trasie – w Bruksvallarnie były dodatnie temperatury – Kowalczyk zajęła piąte miejsce. Zwyciężyła Charlotte Kalla, jedna z największych przegranych ostatniego sezonu. Przed Polką były jeszcze Haag, Anna Olsson i Czeszka Ivana Janeckova.
– To po prostu nie był dzień Justyny. Nie jest jeszcze w stuprocentowej formie, narzekała też na ból piszczeli – mówi „Rz” asystent trenera Aleksandra Wierietielnego Rafał Węgrzyn.