Miało już nie być samotnych treningów, tajemnic, odpuszczania startów. W Pucharze Świata w Canmore Justyna Kowalczyk miała się zmierzyć ze wszystkimi największymi rywalkami. Na tydzień przed igrzyskami, w dwóch konkurencjach, od których biegaczki zaczną olimpijską rywalizację.
W Canmore, miasteczku, które gościło biegi podczas igrzysk 1988 roku, nie będzie jednak nikogo z olimpijskiej kadry Norwegii. Ani Marit Bjoergen, ani Kristin Stoermer Steiry, zabraknie liderów Pucharu Świata i klasyfikacji sprintu Pettera Northuga i Oli Vigena Hattestada. Cała norweska ekipa została na wysokogórskim zgrupowaniu w Sun Valley w Idaho. Wcześniej z powodu śnieżycy opóźnił się ich wylot z Europy do USA i przez te kłopoty postanowili zmienić plany. Przysłali do Canmore drugą reprezentację.
Bjoergen ma być w Vancouver jedną z najgroźniejszych rywalek Justyny Kowalczyk. Była też jedną z tych biegaczek, które najczęściej rezygnowały w tym sezonie ze startów w Pucharze Świata, choć i tak biegała częściej niż np. Charlotte Kalla, Kristina Smigun czy Irina Chazowa. Kalla dojechała do Canmore w ostatniej chwili, też z wysokogórskiego zgrupowania. Będzie faworytką dzisiejszego biegu (transmisja w Eurosporcie), Kowalczyk jako liderka PŚ ruszy na trasę ostatnia.
– W Canmore jest piękna zima, słońce i kilka stopni mrozu, śniegu pod dostatkiem – mówi “Rz” Wiesław Cempa, trener polskich biegaczek z wyjątkiem Justyny Kowalczyk (ona i trener Aleksander Wierietielny nie odbierali w ostatnich dniach telefonów).
Dwa lata temu w Canmore Polka wygrała bieg łączony, a na 10 km stylem dowolnym i w sprincie st. klasycznym była trzecia. W tym sezonie były dwa biegi na 10 km stylem dowolnym i w obu Kowalczyk była poza podium: 12. w Beitostoelen i 9. w Davos.