To były trudne zawody, najpierw zrezygnowano z sobotnich kwalifikacji, bo lał deszcz i mocno wiało. Przeniesione na niedzielę wygrał Maciej Kot. Konkurs kilka razy przerywano, zmieniano belki startowe, by ostatecznie zakończyć rywalizację po pierwszej serii.
Raz jeszcze świetną dyspozycję potwierdził Ito, zwycięzca z Courchevel. Filigranowy Japończyk potrafi wykorzystać sprzyjający, wiejący pod narty wiatr i wtedy szybuje daleko. Tak było w Einsiedeln. Ito poleciał najdalej, aż 116 m, i znów stanął na najwyższym stopniu podium. Obok niego znalazło się dwóch Polaków, Małysz i Kot.
19-letni skoczek z Zakopanego lądował tylko półtora metra bliżej od Ito i długo prowadził. Małysz wiatr miał najgorszy z możliwych, wiejący w plecy, ale on z takimi przeciwnościami potrafi sobie radzić. Skoczył 111 m i do zwycięstwa zabrakło mu niepełnych dwóch punktów (stracił do Ito 1,7 pkt), ale wygrał po raz pierwszy Turniej Narodów FIS.
Zaskakująco słabo spisał się Thomas Morgenstern, lider klasyfikacji Letniej Grand Prix. W sobotę Austriak wygrał oba treningi, skacząc jak natchniony, a dzień później zajął 14. miejsce. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że warunki miał fatalne i uzyskał tylko 99,5 m. W klasyfikacji GP spadł na trzecie miejsce, za Ito i Małysza. Polak traci do Japończyka 10 pkt i powinien je odrobić na skoczni swojego imienia w Wiśle Malince w najbliższy piątek i sobotę.
Zapowiadają się świetne konkursy, bo do Wisły przyjeżdżają najlepsi Austriacy: Gregor Schlierenzauer, Andreas Kofler, Wolfgang Loitzl i Martin Koch. Ich rywalizacja z prezentującymi dobrą formę Polakami zapowiada się bardzo atrakcyjnie. W Einsiedeln siódmy był przecież Dawid Kubacki, a Stefan Hula 15.