Przez trzy dni w Harrachovie udało się przeprowadzić dwie serie skoków, obie w sobotni poranek: najpierw trening, potem kwalifikacje. Podczas treningu najdalej (135 m) poleciał Thomas Morgenstern, podczas kwalifikacji Anders Jacobsen (143 m). Szóstka Polaków zdobyła prawo startu w pierwszym konkursie.
Poza sobotnim rankiem było tylko długie czekanie, bez większej nadziei na to, że uda się rozegrać chociaż jedną serię na punkty. Harrachov nie ma szczęścia do pogody – dwa lata temu konkursy też odwołano, bo zabrakło śniegu, teraz było go za dużo, a silny wiatr dopełnił dzieła.
Polscy skoczkowie, jak wszyscy inni, prawie nie pojawiali się na skoczni, nie było powodu. W niedzielę, trochę z nudów, przyjechali, pograli na śniegu w piłkę, obrzucili się śnieżkami, potem zaatakowali pigułami dziennikarzy i ta zabawa w śnieżki była najbardziej emocjonującym fragmentem czekania.
Walter Hofer z coraz bardziej ponurą miną chodził wokół skoczni, spotkania jury służyły tylko do wydawania komunikatów o przesuwaniu startów z godziny na godzinę i z dnia na dzień.
Wobec zwycięstwa zimy nad sportem Czesi podali, że bilety kupione i nieoddane w kasach zachowują ważność na kolejne zawody w Harrachovie – 8 i 9 stycznia 2011 roku. W planie PŚ są wtedy pucharowe loty na mamuciej skoczni. Najbliższe zawody PŚ odbędą się za tydzień w Engelbergu.