Korespondencja z Zakopanego
Wrócił spokój w drużynie Austrii. Schlierenzauer wyprzedził Richarda Freitaga, Andersa Bardala i Andreasa Koflera. W Zakopanem wygrał po raz piąty, jak nikt inny. Dogonił Adama Małysza w liczbie zwycięstw pucharowych, mają ich po 39. Wyżej jest tylko Matti Nykaenen – 46.
Drugiego wielkiego wejścia Stocha nie było. Polak zawalił pierwszy skok. – Spóźniłem odbicie i nie miałem już odpowiedniej szybkości. Nie byłem w stanie nic więcej zrobić. Pierwszy konkurs kosztował mnie sporo energii. Emocji było tak dużo, że zeszły ze mnie późno w nocy. Zasnąłem dopiero po drugiej, wstałem o ósmej rano. Sześć godzin snu to za mało – wyjaśniał.
Konkursem rządzili liderzy Pucharu Świata. Wyłamał się tylko Thomas Morgenstern, który gdzieś zgubił formę. Austriacy byli jednak pewni swego: w rywalizacji z Polakami i Norwegami mają przewagę trzech na jednego, ostatnio bardziej grożą im Niemcy, Freitag i Severin Freund.
Po pierwszej serii prowadził Bardal (132 m), ale trzech głównych rywali miał tuż za sobą. Sędziowie podnieśli belkę wyżej niż w piątek, konkurs zyskał na urodzie, skoków ponad 130 m wreszcie nie brakowało. Najlepszym Polakiem był początkowo Aleksander Zniszczoł (123,5 m i 9. miejsce), odkrycie zakopiańskich konkursów, z klubu Małysza – Wisły Ustronianki, spod ręki Jana Szturca i menedżer Izabeli Małysz. Stoch był tylko 17., Piotr Żyła i Maciej Kot w trzeciej dziesiątce. Prezes PZN Apoloniusz Tajner obiecywał widzom skok Kamila do pierwszej dziesiątki, skoczek prezesa nie zawiódł – 133,5 m raz jeszcze poderwało Wielką Krokiew.