Wiosna, idzie nowe

Zagraniczny trener polskich biegaczek, Adam Małysz doradcą PZN

Publikacja: 26.04.2012 02:06

Korespondencja z Krakowa

Nie ma już kul, nie ma stabilizatora. Został tylko plaster. Ostatni znak, że prawe kolano jest świeżo po remoncie i nie można na razie przesadnie szaleć.

– Jak to po remoncie, ciągle farbami śmierdzi. No i dobre farby muszą długo schnąć. Ale nie narzekam. Wyprzedzam plan, bo kule jeszcze powinnam mieć. A odstawiłam je, już nawet nie utykam – mówi Justyna Kowalczyk. Od zabiegu minęło sześć tygodni. A do pierwszego wiosennego zgrupowania na lodowcu w Austrii został tylko tydzień.

– Szybko poszło. Nawet nie miałam czasu na myślenie o treningach. Najpierw zabieg, a właściwie zabiegi, bo przy okazji miałam też mały remont barku, potem rehabilitacja, badania, święta w domu, pobyt w sanatorium w Druskiennikach. I przyszła wiosna, a z nią koniec zabawy. Teraz do pracy. Jeszcze nie mogę trenować, jeszcze sobie odpuszczam, bez przerwy mam masaże i rozciągania, ale wkrótce już będzie dobrze – mówi Justyna.

Leń się zagnieździł

Przygotowania do sezonu zacznie wcześniej niż zwykle. Żeby nadrobić zaległości, bo na razie nadrobiła tylko te w pracy doktorskiej. – Zwykle Justyna biegała do kwietnia, startowała na Kamczatce. Teraz miała taką przerwę, że od zwykłego chodzenia dostaje zakwasów i plecy bolą – mówi trener Aleksander Wierietielny. Już 2 maja wyjeżdżają razem na Dachstein, na treningi na nartach, bo one najmniej obciążają kolana. – Rok temu zaczynałam 18 maja. Jeszcze za nartami nie zatęskniłam, ale za wysiłkiem – tak. I ciekawość mnie rozpiera, bo sześć tygodni bez treningu to dla mnie coś nowego i nie wiem, jak ciało zareaguje. Leń się zagnieździł  – mówi Justyna.

Jeśli kolano dobrze zniesie pierwsze treningi, będzie można zacząć normalną pracę. Z myślą o mistrzostwach świata w Val di Fiemme, zwłaszcza 30 km stylem klasycznym, bo Kowalczyk nie ma jeszcze złota MŚ w biegu tym stylem i uważa, że czas coś z tym zrobić. W porównaniu z poprzednim sezonem zmieni w przygotowaniach niewiele: znów będzie wyjazd na śnieg do Nowej Zelandii, Zakopane, Sierra Nevada. Tym razem już na każdym zgrupowaniu będzie z nią ćwiczył Maciej Kreczmer, zapewne do sztabu dołączy też fizjoterapeuta. Tyle nowości. Za to kadrę biegaczek i biegaczy czeka rewolucja.

Trener od Petry

Polski Związek Narciarski zdecydował, że – tak jak kiedyś w skokach po sukcesach Adama Małysza – znajdzie zagranicznego trenera biegów. Wkrótce pracę z tzw. kadrą A-mix (pięć biegaczek i pięciu biegaczy) zacznie Ivan Hudac, Słowak, który na nazwisko zapracował u boku Słowenki Petry Majdić. Pracował z nią sześć lat, zdobyli w sprincie brąz igrzysk i dwa medale mistrzostw świata, a teraz są parą również prywatnie. Hudac będzie się zajmował przede wszystkim kobietami, mężczyzn ma trenować jego asystent Janusz Krężelok.

PZN szukał kogoś, kto zrobi porządek w kadrze, bo ostatnio wyniki były kiepskie, atmosfera też niedobra. – Nasi działacze, m.in. Józef Pawlikowski, wywęszyli, że do wzięcia byłby właśnie trener Hudac, i poszło szybko – mówił prezes Apoloniusz Tajner, gdy wczoraj w Krakowie PZN podsumowywał sezon, m.in. kolejną edycję Lotos Cup. Według naszych informacji trener Hudac będzie zarabiał w Polsce kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Zostanie zaprezentowany w maju, gdy uzgodni wszystkie szczegóły współpracy i wróci z urlopu.

– Świetny wybór. To jest trener z osiągnięciami, zdarzało się, że chodziłem do niego zapytać, co sądzi o biegu Justyny, bo z boku często widać lepiej – mówi Aleksander Wierietielny. – Dobry trener, ale i dobry człowiek. Młody, energiczny, już doświadczony. Może i Petra coś podpowie. Niech dziewczyny wykorzystają szansę – mówi Justyna. To nie koniec zmian, wraca do kadry po zawieszeniu za doping Kornelia Marek. To ona ma być drugą po Kowalczyk liderką polskiej sztafety.

Wraca też Adam Małysz, odmieniony, jak z dumą mówi, o dziesięć kilogramów. Nowe życie mu się podoba, właśnie szuka sponsorów, by móc na następny Dakar stworzyć własny zespół. Ale z dala od skoków wytrzymał tylko rok, teraz ma być doradcą zarządu PZN, konsultantem do spraw skoków i kombinacji norweskiej.

Ma być asfalt

– Na razie to ma działać na niezobowiązujących zasadach, bez pensji, bo wciąż jestem sportowcem, rajdy mnie pochłonęły – mówi Małysz. Będzie współpracował głównie z Robertem Mateją, trenerem młodszych skoczków, ale jest też do dyspozycji Łukasza Kruczka.

Skoczkowie będą się przygotowywać głównie w Polsce, w Szczyrku, Wiśle (w tym sezonie ta skocznia zadebiutuje w zimowym PŚ), Zakopanem. Ale i dla Justyny coś się może zmienić. Są już plany, by przygotować w Wiśle asfaltową treningową pętlę, o której Kowalczyk tak często wspomina. Być może nawet w najkosztowniejszym wariancie (5 km). I może nawet się uda, zanim Justyna dobiegnie do igrzysk w Soczi.

Korespondencja z Krakowa

Nie ma już kul, nie ma stabilizatora. Został tylko plaster. Ostatni znak, że prawe kolano jest świeżo po remoncie i nie można na razie przesadnie szaleć.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Szachy
Sukces polskiego arcymistrza. Jan-Krzysztof Duda z medalem mistrzostw świata
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Inne sporty
Polak płynie do USA. Ksawery Masiuk będzie trenował ze szkoleniowcem legend
Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Inne sporty
Tomasz Chamera: Za wizerunek PKOl odpowiada jego prezes
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Rekordowa impreza reprezentacji Polski
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay