26-letni Fuahea Semi urodził się w kraju o średniej rocznej temperaturze 27 stopni. Trudno uwierzyć, że na wyspach położonych na Pacyfiku działa związek saneczkowy.
Powodem jeszcze większego zdumienia jest to, że saneczkarz ten nazywa się teraz Bruno Banani – tak samo jak bieliźniarsko-kosmetyczna marka z Niemiec. Oczywiście nie ma tu przypadku, bo firma sprzedająca produkty sygnowane BB sponsoruje sportowca BB. Zapewne uszyje mu też kombinezon olimpijski.
– Zgadza się, to moje oficjalne nazwisko od czasu, gdy zająłem się saneczkarstwem. Ale to chyba bez znaczenia, jakich personaliów używam. Przecież to wciąż ja. Ciężko trenuję, żeby reprezentować swój kraj w igrzyskach – wyjaśnia „Rz" Tongijczyk.
Wszystko wskazuje na to, że na pomysł wpadła jedna z agencji marketingowych – Makai. Ma siedziby w Kalifornii, Peru oraz w Lipsku, a w jej ofercie znajduje się m.in. marketing partyzancki (guerilla marketing). Tym terminem określane są relatywnie tanie, niekonwencjonalne metody marketingowe. Na liście partnerów niemieckiego oddziału znajduje się firma BB. Niewykluczone, że ta sama agencja wciąż dorabia legendę, rozpowszechniając na przykład informacje o tym, że promowany hasłem „kokosowy napęd" zawodnik jest synem plantatora kokosów.
Start sportowca z Tonga w zimowych igrzyskach był ponoć marzeniem księżniczki Salote MafileĽo Pilolevu Tuity – siostry tongijskiego króla Tupou VI.