Reklama
Rozwiń

Jak łabędzie

Wiesław Kmiecik, trener reprezentacji Polski łyżwiarzy szybkich mówi "Rz" o swoim sporcie i sobotniej rywalizacji drużyn.

Publikacja: 21.02.2014 01:00

Jak łabędzie

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Rz: Jak kibic przed telewizorem ma patrzeć na wyścig drużynowy, by dostrzec wszystko, co ważne?

Wiesław Kmiecik

: Prosta sprawa, osiem kółek, są na ekranie dwie mety, widać różnicę. Sedno tkwi w zmianach. Ten, który schodzi z prowadzenia, wyjeżdża na zewnątrz i ma dłuższą drogę do pokonania. Musi kilka kroków mocno deptać, by wskoczyć do pociągu, by nie zrobiła się przerwa. Za dużo powietrza między jadącymi i jest problem.

Czemu został pan trenerem łyżwiarstwa?

Zostałem nim przypadkiem. Miałem 19 lat i na łyżwach prawie nie umiałem jeździć. Ale byłem niezłym sportowcem, biegałem na 1500 m, biegałem na nartach, jeździłem na rowerze, grałem w piłkę nożną, nawet w koszykówkę, w Budowlanych Gorlice. Trafiłem w Zakopanem do policealnej Szkoły Obsługi Ruchu Turystycznego, bo nie dostałem się od razu na AWF w Krakowie. Szukałem klubu dla siebie. Nigdzie mnie nie chcieli, bo byłem za stary. I pan Eligiusz Grabowski, ówczesny trener reprezentacji Polski, przyjął mnie do łyżew. Byłem zawodnikiem, potem wojsko, studia w Warszawie i pierwsza praca. Od małego ciągnęło mnie do trenowania. Mojego młodszego brata ćwiczyłem, jak jeszcze byłem w liceum. W 1984 roku powstał w Tomaszowie Mazowieckim tor i wzięli mnie, młodego trenera. Po czterech latach Jaromir Radke zdobył medal mistrzostw świata, w 1988 roku byłem już trenerem reprezentacji.

Trenerem w czasach biedy...

No tak, bieda była ogólna. Teraz trener kadry można powiedzieć, że zarabia normalnie. Kiedyś zarabiał 20 marek niemieckich na miesiąc. To było nie do wytrzymania, gdy się wyjeżdżało na Zachód. Przypominam to tym, którzy mówią, że nic się w Polsce nie zmieniło.

Kompleksów pan nie miał?

Nie miałem. Radke był wśród najlepszych na świecie, pierwszy pokonał legendarnych Holendrów. Zresztą to nasze biedne łyżwiarstwo zawsze kogoś miało, by się nie wstydzić, byli Erwina Ryś-Ferens, Paweł Abratkiewicz, Artur Szafrański, Paweł Jaroszek, Paweł Zygmunt i inni.

Jak to było z pańskimi treningami łyżwiarskimi Justyny Kowalczyk?

Z Olkiem Wierietelnym znaliśmy się od początku lat 90. W 2002 roku, gdy przestałem być trenerem kadry, Olek poprosił mnie ?o współpracę, trwała 5 lat. Wyglądało to tak, że przyjeżdżałem na zgrupowania narciarskie ?od maja do października ?i przez tydzień na każdym wprowadzaliśmy do treningu krok łyżwowy.

Justyna Kowalczyk była oporna?

Może trochę była, ale marzę, by spotkać dziewczynę, która by tak chciała jeździć na łyżwach, jak ona na nartach. Żeby miała jej charakter i chęć do pracy.

Męczy pana to, że toru krytego w Polsce nie ma?

Obiekty są, nawet jakby wyremontowane, ale nie do końca. Brak inwestycji kłuje w oczy. Mieszkam w Tomaszowie, jak wracam ze świata i patrzę na tor, to chce mi się płakać. Szatnie, budynek, który miał być rozebrany 20 lat temu. Barak, panowie w garniturach tam nie wchodzą, bo im koszule zaraz śmierdzą, a moja żona tam pracuje od rana do wieczora i jeszcze paru trenerów zapaleńców. W Zakopanem jest obiekt COS-u, ale nie funkcjonuje, bo nie jest zamrażany w odpowiednim momencie.

Jakie ma pan argumenty, poza medalami, by przekonać decydentów do budowy torów krytych?

Nie chcę lamentować, chcę, by ktoś w końcu na to spojrzał jak na biznes i zainwestował. Ja nie chcę jednej hali. Nad obiektami, które mamy, należy tanio położyć dachy, ale warto też budować nowe hale w dużych miastach, do których ludzie przyjdą na ślizgawkę, bo wierzę, że ludzie będą jeździć. Na Narodowy od stycznia przyszło ponad 100 tysięcy. Hala lodowa to jest obiekt do rekreacji, łyżwiarzom trzeba cztery godziny dziennie, reszta jest dla zwykłych ludzi.

Inne argumenty?

Sport jest piękny, są emocje, jest dynamika, gracja jadących. Jest prosty, podobny do biegania, choć technika inna, ale frajda dwa razy większa, bo człowiek dwa razy szybciej się przemieszcza. No i trzeba wprowadzić modę na jazdę na długich łyżwach, bo to dodatkowa przyjemność.

Rodzinę zaraził pan swą pasją?

Syn ma rozum, jest trenerem futbolu, w Polsce skończył AWF, a teraz dokształca się w Anglii. Ale na łyżwach jeździł, miał rekord kraju 14-latków. Córka ukończyła katowicką Akademię Muzyczną wydział jazzowy, komponuje, wydała w październiku płytę. Startowała w „Must be the Music", była w finale, fachowcy chwalili. Jej piosenki idą w radiu. Była wicemistrzynią Polski juniorek na 1000 m, ale wybrała sztukę i też walczy.

Podobno pan grywa na gitarze w wolnych chwilach?

Gram, jakby to powiedzieć, na trzy chwyty, ale porywam tłumy... A tak poważnie, to robię dla przyjemności przeróbki dobrych utworów.

Coś z tej twórczości da się wykorzystać w treningach?

Nie, chłopaki mają różne gusta, nie chcę się narzucać. Ale nuty lubią, na przykład Artur Waś robi muzykę komputerową, nawet ma zamówienia.

Muzyka i łyżwiarstwo szybkie, ciekawe połączenie...

Proszę pana, w Berlinie ?na środku toru jest lodowisko, na którym trenują czasem łyżwiarze figurowi. Wtedy piękne utwory płyną także nad torem, zwykle klasyka, i jeszcze lepiej widać urok łyżwiarstwa szybkiego. ?Ale i bez niej ten sport robi wrażenie. Kiedyś na tor na Stegnach przyszła pani, chłopcy jechali w peletonie, ona stanęła blisko toru, patrzyła i w końcu rzekła ?w zachwycie: O Boże, ?o jak pięknie, jak łabędzie!

Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Inne sporty
Tomasz Chamera: Za wizerunek PKOl odpowiada jego prezes
pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Rekordowa impreza reprezentacji Polski
Pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Kolejne medale i polskie rekordy w Budapeszcie
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Inne sporty
Kolarstwo. Zakażą stosowania tlenku węgla?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku