Reklama
Rozwiń

Holandia, a potem my

Polskie srebro i brąz w łyżwiarstwie szybkim na koniec igrzysk.

Publikacja: 24.02.2014 01:00

Zaczęły panie. Natalia Czerwonka, Katarzyna Bachleda-Curuś i Luiza Złotkowska przyjechały po południu do Adler Areny na rowerach (to taki ściągnięty od Holendrów zwyczaj), by walczyć z Rosją o start w finale, inaczej pisząc, o ten piękny srebrny medal.

Jak już rolba wyczyściła lód, jak starter powiedział swoje formułki, zaczęły się trzy minuty gorączki. Można patrzeć na tor i obserwować zgranie drużyn, można spoglądać na wielkie tablice świetlne pokazujące wyniki co pół okrążenia, można przejmować się jednym i drugim. Zegar jednak bardziej podgrzewa namiętności – Rosjanie na widowni lubią krzyczeć, przez kilkanaście sekund robili piekielny hałas jak Holendrzy, nawet gdy zobaczyli, że ich trójka przegrywa o 0,04 s. Krzyczeli dalej, gdy przewaga Polek zaczęła rosnąć: 0,25; 0,67.

Do przedostatniego okrążenia trwało to mocowanie, dystans raz odrobinę malał, raz niewiele rósł, dopiero gdy po polskiej stronie pojawiła się prawie sekunda przewagi, a trzy czerwone sylwetki wciąż mknęły równo po lśniącej tafli bez najmniejszego wahania rytmu, już wiedzieliśmy – jest finał. Krzyki „Ra-ssi-ja! " ucichły, rozległy się polskie wiwaty.

Rosjanki też wiedziały, co będzie, podpowiedzi trenerów nie pomogły ani lokomotywa drużyny Olga Graf. Pojechała zresztą na końcu trochę za szybko dla koleżanek, dwa wagoniki zostały z tyłu, czas trzeciej łyżwiarki na mecie był gorszy od polskiego o 1,48 s.

Jest srebro, złota nie dało się zdobyć. Kilkadziesiąt minut później Holenderki pognały tak, że tylko bić brawo i wzdychać. Poprawiły rekord olimpijski. W drużynie polskiej Czerwonkę zastąpiła Katarzyna Woźniak, medalistka z Vancouver. Zabieg bardziej koleżeński niż taktyczny – medal dostała cała czwórka.

– Po pokonaniu Rosji napięcie opadło, zadanie zostało wykonane, nie było szans na zwycięstwo z Holandią (w składzie dwie indywidualne mistrzyni igrzysk, jedna wicemistrzyni), ta ekipa jest poza zasięgiem całego świata, więc można było pojechać tak, by na podium cieszyły się wszystkie. To była decyzja całej drużyny – mówiła Katarzyna Bachleda-Curuś. – Zróbmy teraz w Polsce tyle hal, ile mamy medali olimpijskich w Soczi – rzuciła hasło Natalia Czerwonka.

Tyle hal, znaczy trzy. Brązowy krążek zdobyli Zbigniew Bródka, Konrad Niedźwiedzki i Jan Szymański. Walczyli o brąz z Kanadą, dobrą drużyną, z liderem, medalistą na 1500 m Dennym Morrisonem. Podnieśli skokowo ciśnienie wszystkim widzom w Adler Arenie. Wyścig trwa osiem okrążeń, Polacy ruszyli spokojnie, rozpędzili się, zgrali rytm odbić od lodu, ale zegar nie kłamał – Kanada ruszyła szybciej. Po trzech okrążeniach przewaga Morrisona i kolegów wynosiła już ponad 2 sekundy. Po następnym wreszcie przestała rosnąć, ale malała tak wolno, że co bardziej nerwowi zakrywali oczy.

Kto patrzył, widział jednak, że Kanadyjczycy zwalniają, setne sekundy zysku z początku wyścigu wciąż topniały: 2,17; 2,14; 1,85; wreszcie coś drgnęło: 1,39. Nie da się spokojnie oglądać takiego biegu. Krzyk widzów, także holenderskich, był za Polską, potem krzyczeli wszyscy, jedni z radości, drudzy z rozpaczy, bo po mocnej zmianie Bródki wreszcie stało się to, na co czekaliśmy – zamiast straty przewaga. Na początek tylko 0,34 s, ale za pół okrążenia już 1,02! Na mecie 2,33. Jest medal jak malowanie.

– Byłem spokojny jak posąg. Od rana wiedziałem, że będzie dobrze. I było, pobiegli zaledwie o 0,2 s gorzej od rekordu Polski. Bieg był perfekcyjny – zapewniał dumny trener Wiesław Kmiecik. – Jesteśmy trochę jak jamajscy bobsleiści, nie mamy zaplecza, ale potrafimy wygrywać – mówił  Jan Szymański, powtarzając wszystkie znane argumenty za tym, by łyżwiarze wreszcie doczekali się krytego toru w kraju, a młodzież ślizgawek.

Złoto oczywiście było zarezerwowane dla Holendrów, zdobyli je z kolejnym rekordem olimpijskim, ale Koreańczycy walczyli dzielnie, nawet przez dwa okrążenia byli odrobinę szybsi od mistrzów. Rodacy na trybunach też to docenili, rzucili im kilka pluszaków, moda z łyżwiarstwa figurowego dociera i na tory lodowe.

Dekoracja medalami odbyła się w Adler Arenie i dobrze. Można było posiedzieć dłużej w kolorowej hali, nacieszyć się radością polskiej siódemki. Popatrzeć na polską flagę dwa razy wciąganą na maszt. Pierwsi odebrali medale mężczyźni, na Zbigniewa, Konrada i Janka patrzyły dwie Katarzyny, Natalia i Luiza, potem zamienili się rolami.

Ładne były te sceny końcowe, gdy Katarzyna Bachleda-Curuś nosiła na rękach malutką córkę (do Soczi przyjechała cała jej rodzina), gdy biało-czerwona drużyna zrobiła rundę honorową, gdy uściskom nie było końca. Medalistki i medaliści wsiedli w końcu na rowery pod halą, ale daleko nie odjechali. Na pobliskim rondzie czekali dziennikarze, nocne nagrania Polaków trwały jeszcze długo.

Polska w medalowej rywalizacji w łyżwiarstwie szybkim zajęła drugie miejsce. Fakt, że rok świetlny za Holandią, ale łyżwiarze zakończyli nam igrzyska tak, że zbladły sukcesy z Vancouver. Dzięki strażakowi Bródce i innym wiemy: warto lubić panczeny.

Powiedzieli dla „Rz"

Luiza Złotkowska | Srebrna medalistka

Przyjechałyśmy do Soczi jako wicemistrzynie świata i wiceliderki Pucharu Świata, więc wiedziałyśmy, po co tu jesteśmy. Wielkich kalkulacji nie było. Trzeba było wygrać z Rosjankami, żeby mieć medal. I to był najtrudniejszy bieg zawodów, wtedy były największe emocje. Miałam dzień wcześniej sen, że w finale jedziemy z Holenderkami. I rzeczywiście, spełnił się. Trochę magii? Tak, mam takie złote okulary, właściwie żółte. Założyłam je tylko w Vancouver, dwa razy na mistrzostwach świata i teraz w Adler Arenie. Nigdzie indziej przez cztery lata ich nie używałam... Dla mnie jest ważne także to, że wszystkie cztery mamy na szyi medale, nikt nie został pominięty.

Katarzyna Bachleda-Curuś | Srebrna medalistka

Musiałyśmy w półfinale wypalić na sto procent mocy. W finale mogłyśmy umożliwić bieg Kaśce, dzięki czemu ma medal. Byłoby jej przykro, gdyby stała tutaj bez medalu. Miałyśmy przykład cztery lata temu – może właśnie dzięki temu Natalia Czerwonka jest w tym miejscu, w którym jest. Pokazujemy, że możemy dokopać krajom takim jak Niemcy, Rosja, Norwegia, które są potęgami. Mają wszystko, jesteśmy od nich oddalone o lata świetlne. Łatamy, jak się da, są z tej pracy medale, to super, ale wiele trzeba poprawić. Start w Pyeongchang? Skąd mam wiedzieć? Ostatnie dwa lata były bardzo intensywne. Na razie dwa razy musimy wystartować w zawodach Pucharu Świata.

Konrad Niedźwiedzki | Brązowy medalista

Miałem kontuzję, ale nie mogłem zawieść chłopaków, choć stąpałem po kruchym lodzie. Fizjoterapeuci powiedzieli, że przez pięć dni się wyleczę, jeśli nie będę nic robił, a ja następnego dnia poszedłem na lód. Kiedy w sobotę rano się obudziłem, byłem jednak spokojny o walkę z Kanadą. Jestem bardzo wdzięczny za to, że Zbyszek Bródka potrafił nas mobilizować. Ciągle motywował, powtarzał: mamy jeszcze jedną blachę do zdobycia. Mama teraz będzie wiedziała, dlaczego była tak długo sama. Przywozimy dwa medale – jeden mój, drugi ojca w roli trenera [Krzysztof Niedźwiedzki jest trenerem kadry panczenistek – K.R.]. Nie wyobrażam sobie lepszego powrotu do domu. —wysłuchał w Soczi Krzysztof Rawa

Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Inne sporty
Tomasz Chamera: Za wizerunek PKOl odpowiada jego prezes
pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Rekordowa impreza reprezentacji Polski
Pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Kolejne medale i polskie rekordy w Budapeszcie
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Inne sporty
Kolarstwo. Zakażą stosowania tlenku węgla?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku