Maria Hoefl-Riesch czy Anna Fenninger? Marcel Hirscher czy Aksel Lund Svindal? Przed pucharowym finałem ważniejszych pytań nie ma. Walka o triumf w klasyfikacji generalnej fascynuje najmocniej, ale niewiadomych jest więcej – na właścicieli czekają dwie duże oraz siedem małych Kryształowych Kul.
Dwie nagrody pocieszenia ma już Svindal, który na swoją korzyść rozstrzygnął rywalizację w zjeździe i supergigancie. Do pełnej satysfakcji jednak daleko. Po przegranych z kretesem igrzyskach olimpijskich w Soczi Norweg za punkt honoru postawił sobie triumf w PŚ.
– To największa nagroda w narciarstwie alpejskim. Zwycięstwo na igrzyskach czy mistrzostwach świata jest tylko wspaniałą chwilą, zaś zdobycie Kryształowej Kuli ukoronowaniem kilku miesięcy ciężkiej pracy. Tu nie ma przypadków – mówi.
Nie było ich w 2007 i 2009 roku, kiedy to właśnie on wygrywał klasyfikację generalną PŚ. Do powtórzenia sukcesu niewiele zabrakło poprzedniej zimy, ale ostatecznie Svindal musiał uznać wyższość Hirschera. Na razie znów Austriak – najlepszy alpejczyk dwóch ostatnich sezonów – jest górą. Cztery starty przed zakończeniem cyklu wielkiego rywala wyprzedza o... cztery punkty.
– Słyszałem już głosy, że trzeci triumf z rzędu mam w garści. To miłe, ale poczekajmy. W Lenzerheide wszystko może się zdarzyć – tłumaczył Hirscher po niedawnych zawodach w Kranjskiej Gorze, gdzie odzyskał koszulkę lidera.