Z kroniką mistrzostw Europy nie jest prosto. Początek na pewno był dumny – zaczęły się jeszcze w XIX wieku. Pierwsze zawody pod europejską etykietą rozegrano na włoskim Jeziorze Orta w 1893 roku, trwały z dwiema przerwami wojennymi do 1973 roku.
Potem było 34 lata czekania, by pojawiły się znów w corocznym kalendarzu wielkich imprez wioślarskich. Wróciły w 2007 roku do Poznania, na Maltę, czyli tam, gdzie odbywa się od dawna wiele ważnych imprez z wiosłami w tle, gdzie tradycja regatowa trwa i będzie trwała.
Polska chciała tego powrotu. Między innymi dlatego Poznań gościł mistrzostwa Europy osiem lat temu. Teraz mogą być jeszcze ciekawsze, bo organizowane są w środku sezonu, jeszcze przed mistrzostwami świata, gdy najważniejsze federacje przysyłają do walki najsilniejsze i najsilniejszych – tak twierdzi osoba niezwykle kompetentna, prezes Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich (PZTW) Ryszard Stadniuk, także przewodniczący Komisji Europejskiej Międzynarodowej Federacji Towarzystw Wioślarskich (FISA).
Europa w wioślarstwie jest największą siłą, choć liczą się też Amerykanie, Chińczycy i Australijczycy. Widzowie zobaczą jednak w weekend na Malcie klasykę – zawsze mocnych Brytyjczyków (przysyłają największą ekipę, ponad 50 osób), którzy wygrali klasyfikację drużynową poprzednich mistrzostw w Belgradzie, będą równie mocni Niemcy (prawie 50 uczestników), Czesi (ekipa nr 2 w ME w 2014 roku), będzie liczna (36 osób) reprezentacja Polski, która też ma powody, by liczyć na sukcesy. W sumie zanosi się na rekord frekwencyjny – ok. 850 osób z 33 krajów.
Mistrzostwa Europy rozgrywane są w 14 konkurencjach olimpijskich i 3 nieolimpijskich. Polki i Polacy wystąpią w większości z nich – zgłoszeni są w sześciu zawodach kobiecych i ośmiu męskich, zabraknie ich tylko w jedynce mężczyzn, męskiej dwójce bez sternika oraz ósemce kobiet.