Trzeba marzyć odważnie

Weronika Deresz razem z Joanną Dorociak szykują się do występu w Rio. Wystartują w dwójce podwójnej wagi lekkiej.

Publikacja: 18.01.2016 12:54

Weronika Deresz

Weronika Deresz

Foto: archiwum prywatne

Udało się pani odpocząć przed najważniejszym sezonem przygotowawczym w karierze?

– W naszej dyscyplinie niemal nie ma przerw w treningu. Możemy próbować oszukać trenera, partnera z załogi, ale swojego organizmu się nie da. Jeśli chcemy zmniejszać przewagę do najlepszych osad na świecie, musimy się poświęcić. Nawet w Boże Narodzenie przejechałam na rowerze 50 km. Wiemy jednak, po co trenujemy. Warto się przez te kilka miesięcy dać z siebie wszystko.

Na swojej stronie napisała pani: „Jestem w drodze do Rio”. W jakim punkcie jest pani dziś?

– Na ostatniej prostej będę półtora miesiąca przed wyjazdem do Brazylii. To będzie decydujący moment na zbudowanie szczytu formy. Do tego jeszcze daleka droga. Teraz wykonujemy taką zimową „podbudowę”. To potrwa do marca. Później przyjdzie czas na trening specjalistyczny, ukierunkowany na osiągnięcie najlepszego wyniku na 2000 m, czyli dystansie, na którym się ścigamy.

Co działo się na zgrupowaniu w Lago Azul?

– Było ono nieco eksperymentalne. Zwykle zimę spędzaliśmy w Szklarskiej Porębie bądź Zakopanem jeżdżąc na nartach biegowych i chodząc po górach. Tym razem zdecydowaliśmy się na wprowadzenie treningu na wodzie, który wcześniej kończyliśmy w październiku. Trener uznał, że nie możemy stracić czucia wody, bo to często decyduje o końcowym wyniku. Dlatego cieszę się, że nie porzuciłyśmy do końca wioseł. Tym bardziej, że obie poprawiłyśmy swój wynik życiowy. Jeszcze nigdy nie zaczynałyśmy przygotowań do sezonu z takiego pułapu. To doskonały punkt wyjścia.

Przed panią kolejne zgrupowanie, we włoskim Livigno...

– Czeka nas mnóstwo ciężkiej pracy. Narty biegowe, potem ćwiczenia na siłowni oraz na ergometrze wioślarskim, po południu może popływamy w basenie. Zamieszkamy na wysokości prawie dwóch tysięcy metrów, co też będzie miało ogromne znaczenie – sprawi to, że będziemy mieć odpowiedni poziom hemoglobiny we krwi, poprawi to nasze parametry morfologiczne.

Widziała pani prognozy medalowe? Według serwisu „Infostrada” nie macie większych szans na medal.

– Na razie nikt na nas nie stawia, ale to dobrze. Przed mistrzostwami świata też niewiele osób liczyło, że uda nam się wywalczyć kwalifikację do Rio, a my zaskoczyłyśmy i awansowałyśmy z ósmego miejsca. Dziś pracujemy bez presji i spokojnie. Znamy swoją wartość, a nadmierna presja mogłaby nas zgubić.

Co trzeba zrobić, by w Rio awansować do finału i zdobyć medal?

– Najlepszy wynik na igrzyskach to było szóste miejsce w Atenach. Nasz plan minimum to powtórzenie tego wyniku, czyli awans do finału.

Jak to osiągnąć?

– Specyfika dwójki wagi lekkiej jest taka, że światowa czołówka, czyli 5-6 osad, może dopłynąć do mety niemal w tym samym czasie, a różnica między pierwszą a ostatnią wyniesie półtorej sekundy. Jeśli z naszego dotychczasowego czasu urwiemy jeszcze trzy sekundy, możemy zdobyć medal. Robimy postępy. Liczę, że w decydującym momencie „sprzedamy” sto procent swoich umiejętności.

Co w takim razie może okazać się kluczowe?

– Wygra ten, kto będzie mocniejszy psychicznie. Poziom wytrenowania zawodniczek jest bardzo zbliżony. Czołówka dochodzi do bariery, która jest wręcz niemożliwa do przekroczenia. Wówczas najważniejszą kwestią jest pokonanie bólu i skrajnego zmęczenia, które przychodzi po pierwszym kilometrze. Trzeba przetrwać momenty, gdy chciałoby się już rzucić wiosła, gdy człowiek zadaje sobie pytanie, po co w ogóle się tak katuje.

Co panią motywuje do tego wysiłku? W trakcie wyścigu, ale i teraz, w trakcie przygotowań?

– Afterparty na Copacabanie po zdobytym medalu. Zatańczymy sambę i pokażemy Brazylijczykom, że i my potrafimy się świetnie bawić. A całkiem poważnie – nie jedziemy po to, by się przyglądać, jak wygląda taka impreza, choć to nasz pierwszy wyjazd na igrzyska. Jedziemy, by być najlepszymi, od razu chcemy zawojować coś wielkiego. Trzeba marzyć odważnie.

Czy przed igrzyskami czekają na panie jakieś ważne starty?

– W trakcie przygotowań trzy razy wystartujemy w cyklu regat Pucharu Świata. Na mistrzostwach Europy spróbujemy poprawić nasz ostatni wynik, czyli brązowy medal. Po drodze są jeszcze mistrzostwa Polski, ale nie wiem, czy trener pozwoli nam wystartować. To mają być tylko testy kontrolne, a nie cel sam w sobie. Mamy przystąpić do nich z marszu. Wszystkie siły przeznaczamy na Rio.

Rozmawiał Piotr Wesołowicz

 

Inne sporty
Puchar Świata. Najlepsi na świecie wystąpią w Beskidach
Inne sporty
Gwiazdy szachów grają w Polsce. Rock and roll w Warszawie
Inne sporty
Gwiazdy szachów zagrają w Warszawie. Jan-Krzysztof Duda wierzy w sukces
kolarstwo
Paryż - Roubaix. Upadek Tadeja Pogacara. Mathieu Van Der Poel zwycięża
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
szachy
Jan-Krzysztof Duda znów zagra w Polsce. Celuje w zwycięstwo